Rozdział 18 „Pozwól braciszku że ja ocenie
jak to wygląda”
Hermiona była wstrząśnięta słowami przyjaciółki. Myślała że
to tylko ona tak nakręca się na wielką miłość, a rudzielec traktował to jako
zwykłą, wakacyjną przygodę. To w końcu Fred Weasley, który zmienia dziewczyny
jak rękawiczki.
Gryfonka się zamyśliła. A może to prawda? Może tym razem
chodzi mu o coś więcej niż tylko zabawe? Może Fred wydoroślał? "Przed
chwilą pokazał ci jaki jest dorosły" odezwał się w jej głowie rozsądek.
Ani w te, ani we te, dziewczyna tak na prawdę guzik wiedziała o swojej relacji
z Fredem, a tym bardziej o jego uczuciach.
- Halo, ziemia! - Ginny pstryknęła palcami przed jej oczyma.
Natychmiast się wzdrygnęła. Podniosła jedną brew niedowierzając rudej.
- Miona, myślisz że sobie żartuje? - zapytała. Hermiona
roześmiała się.
- No proszę cię, Fredowi się co chwila jakaś podoba -
powiedziała udając wyluzowanie.
- Ale ty nie jesteś "jakaś" - ruda uśmiechnęła się
do niej. - Jesteś inna niż wszystkie jego lakierowe niunie, które po pierwszej
randce dają się przelecieć. Miona, jesteś wyzwaniem dla mojego brata.
- Ginny, mi nie marzy się być dla kogoś wyzwaniem. -
Hermiona westchnęła i usiadła na łóżku po turecku.
- I to go właśnie w tobie kręci! - Ginny z podekscytowania
zaczęła zataczać kółka, od drzwi do okna. - Podoba mu się twoja
nieskazitelność, prawidłowość, Fred zawsze potrzebował dziewczyny która nauczy
go poukładania, a w nagrode da buziaka.
- Gin, za dużo się filmów naoglądałaś. - szatynka wstała. -
jeżeli on ma wobec mnie jakiś chory plan to ja mu go
pokrzyżuje. Nie zamierzam być czyimś celem. - Wyszła z pokoju. Teraz dopiero
miała całkowicie namieszane w głowie.
Czy to on potrzebuje jej, czy
raczej ona jego. Wszystkie myśli skumulowały jej się w głowie. Czuła, że zaraz
wybuchnie jak nie wyjaśni z nim tej całej sytuacji. Wychodząc z pokoju miała
zamiar iść na dół, jednak zawróciła i udała się do sypialni bliźniaków. Musi mu
powiedzieć o tym, że nie czuje się winna za wczorajszą noc i dzisiejszy
poranek, a wręcz przeciwnie. Chciałaby usłyszeć przeprosiny. Kiedy była przed
drzwiami do pokoju chłopaków westchnęła jeszcze i cichutko zapukała.
- Włazić! - usłyszała krzyk George'a.
Fred miał troche głębszy i bardziej zachrypnięty. Weszła do środka. Na swoim
łóżku siedział bliźniak podrzucając replike złotego znicza, a na łóżku Freda
siedział Ron.
- Cześć chłopaki, nie wiecie gdzie
jest może Fred?
- A co? - odezwał się pierwszy
George. - Chcesz go znowu dusić poduszką?
- Słucham?! - oburzyła się a
George zarechotał złośliwie.
- Fred nam wszystko powiedział!
Najpierw jak spał próbowałaś go udusić, a poten wygadałaś mamie o imprezie! -
powiedział z wyrzutem Ron. Hermiona nie wierzyła w to co słyszy.
- Co?! - fuknęła. - Kto wam takich
bzdur naopowiadał? On?!
- Ty lepiej już nie próbuj się
bronić! Będziemy mieć przerąbane przez ciebie! - młodszy rudzielec nadal
patrzył na nią pretensjonalnie, a George aż dusił się ze śmiechu. Hermiona pod
wpływem emocji podeszła wściekle do bliźniaka, wyrwała piłeczke z ręki i z
całym impetem cisnęła mu ją w czoło.
- PRZESTAŃ SIĘ ZE MNIE NABIJAĆ!
-krzyknęła, lecz ten spojrzał tylko na nią podnosząc jedną brew.
- Mam powiedzieć ała czy co? - zapytał
złośliwie. Hermiona zacisnęła z nerwów zęby i złapała George'a za koszulke.
- Gdzie... jest... twoja...
idiotyczna... kopia? - zapytała przez zęby dając nacisk na słowo
"idiotyczna".
- A jak ci nie powiem to mnie
udusisz poduszką? - powiedział uśmiechając się szeroko. Tak, jedną z
najgorszych cech Freda i George'a było to, że niczego się nie boją.
- Yhh... kretyni. - puściła
bliźniaka. Gdy wychodziła z pokoju podniosła znicza z podłogi i rzuciła nim w
Rona. A co tam. Jemu też się należy.
Dziewczyna wyszła z
pokoju, a w głowie miała tylko jedno. ZNALEŹĆ FREDA. Teraz tym bardziej powinna
mu wbić do tego rudego łba że nie będzie mu uchodziło wszystko na sucho.
Skierowała się w stronę schodów. Gdy była już na drugim stopniu przystanęła.
Zły pomysł, jak pani Weasley ją zobaczy to albo zagada, albo zagoni do pracy.
Cichutko wróciła żeby przypadkiem nie skrzypnąć zbyt
donośnie, i automatycznie poszła do wspólnego pokoju jej i Ginny. Gdy weszła do
środka ruda nadal tam siedziała malując rzęsy.
- A ty nie miałaś
przypadkiem szukać Freda? - zapytała widząc jak Miona wchodzi do sypialni.
-Taak, problem w tym że nie wiem nawet gdzie tego głupka
szukać. - powiedziała z goryczą. - Nawet ja ci nie pomoge, Fred ma pełno swoich
zakamarków. - Ginny wróciła do malowania, a szatynka podeszła zażenowana do
okna, a że z nerwów zrobiło jej się duszno to je otworzyła.
Patrząc w pole oparła ręce o parapet, i oparła głowę na
zewnętrznej stronie nadgarstków. Była ciekawa ile jeszcze będzie dzisiaj takich
idiotycznych sytuacji. Miała dość tego dziwnego poranka. Gdy tak myślała nagle
na wierzchu dłoni poczuła delikatne łaskotanie. Spojrzała odruchowo na ręke. To
dziwne, bo ujrzała na niej jakiś szaro biały, miejscami czarny proszek który
był bardzo ciepły. Zanim zdążyła zamrugać dwa razy tym razem na przedramieniu
poczuła to samo. Zdenerwowana spojrzała w górę. Zobaczyła tam kilka desek wystających z poza
ściany domu. "Balkon!?" - zdziwiła się. Rzadko bywała na drugim
piętrze Nory, a tym bardziej nie patrzyła często w górę otwierając
to okno. Spojrzała znowu. Tym razem przyjrzała się dokładniej i spostrzegła że
z balkonu wystają dwie ręce z czego w jednej jest papieros.
Natychmiast się zerwała z miejsca. To musi
być on, musi. Bez słowa wybiegła z pokoju i wspięła się piętro wyżej
przeskakując co drugi stopień. Szybko zgadła który pokój jest dokładnie pod
wspólną sypialnią z Ginny i nie robiąc większych ceregieli po prostu weszła do
środka.
Pokój
był średniej wielkości, ściany były pokryte liliową farbą, gdzie nie gdzie
wisiały jakieś obrazy. Po lewej stronie pokoju stała duża, rozkładana kanapa w
kwiatowym wzorze z drewnianymi wstawkami a po drugiej mieściła się mała szafa
na ubrania w tym samym kolorze co wstawki w sofie. Do tego na środku panelowej
podłogi leżał puchaty dywan w odważnym, miętowym kolorze. Ogólnie pokój był
uroczy, a można było się domyślić że był to pokój gościnny. Gdy gryfonka
obejrzała już całe wnętrze spojrzała do przodu. Wejście na balkon było ogromne
i przeszklone. Już z daleka można było zauważyć że stoi tam chłopak szczupły w
pasie, z szerokimi ramionami i rozczochraną rudą czupryną. Hermiona podeszła do
wejścia na balkon i głośno chrząknęła. Fred natychmiast odwrócił głowę
wypuszczając leniwie szary dym z ust. Dziewczyna podniosła jedną brew. Rudzielec
miał na nogach szare dresy zwężane w łydkach z białymi sznurkami. Górę
natomiast miał znowu nagą bezczelnie prezentując opalony tors. Miona zaczynała
się zastanawiać, czy on w naturze ma już to że ciągle się rozbiera.
- Miałem nadzieje że mnie tu nie znajdziesz.
A jednak. Właź. - Machnął głową na znak że ma wejść. Bez słowa przekroczyła
próg balkonu cały czas patrząc obrażoną miną na rudzielca. On natomiast nie
bardzo się tym zląkł, bo Hermiona przypominała mu bardziej dziewczynkę która
patrzy złowrogo na mamę która nie chce jej kupić czekoladowej żaby.
-
Tak w ogóle to skąd wie...
- Ty palisz papierosy?! - przerwała mu
wybuchając pretensjonalnie. O ilu złych nawykach Freda jeszcze nie wiedziała?
- Właściwie to tylko w połowie.
Zmieszaliśmy z George'em kilka składników, substancji oraz smaków i dodaliśmy
do tego tytoń. O niebo lepsze. - powiedział znowu zaciągając się papierosem.
Hermiona wywróciła oczami.
- Nie obchodzi mnie co wy tam
zmieszaliście. Mówię co widzę, a widzę tylko wstrętną fajkę w twojej ręce. To
jest złe i potem...
- Tak, tak... Skończyłaś już? - Przerwał
jej uśmiechając się uroczo. Dziewczyna z nerwów zacisnęła pięści.
- Wiesz co? Nieważne. Musimy pogadać.
- Teraz się zacznie. - powiedział
kompletnie ignorując ją wzrokowo.
- Po pierwsze, co ty nagadałeś swoim
braciom?!
- Ja? Nic! Powiedziałem tylko George'owi o
tym jak matka wpadła do pokoju, a to nie moja wina co on nagadał Ronowi! -
Spojrzał na nią chyba drugi raz odkąd przyszła. I to tylko na parę sekund.
- Ech, dobra, a teraz powiesz mi co to było
za zachowanie wtedy wieczorem? - Fred nagle się spiął i spojrzał w dół....
-Odbiło mi. Przepraszam. - Hermiona
zdziwiła się że tak łatwo zmusiła go do przeprosin. Może jednak Fred wcale nie
jest taki zły?
- Emm... no... no dobrze, chciałam ci tylko
powiedzieć że... Fred! - przerwała nagle. - Spójrz na mnie! - Chłopak od
niechcenia odwrócił do niej głowę ciągle trzymając w ręku dymiącego papierosa.
- Merlinie, jak zaraz nie przestaniesz tego
palić to nie wiem co ci zrobię! - Fred uśmiechnął się do niej szyderczo i
wcześniej wciągnięty dym wypuścił prosto jej w twarz. Hermiona wybuchła.
Błyskawicznie wyciągnęła różdżkę kierując ją w niego. Fred przestraszony cofnął
się jak najdalej tylko mógł opierając się w końcu o barierkę.
- No i co teraz, mój kochany? - zapytała przejeżdżając
mu różdżką od szyi aż po pępek, a Fred momentalnie się spiął. Miona nie
wiedziała dlaczego, ale męczenie go w ten sposób sprawiało jej ogromną
przyjemność. Hermiona cały czas mierząc w niego różdżką obeszła go dookoła
siadając na barierkę dokładnie rozkrokiem przed nim.
- Od kiedy jesteś taki cichutki, Freddie? -
zapytała uśmiechając się do niego zalotnie a różdżkę opuściła.
- Ja... - Fred powoli zaczął się wycofywać
robiąc delikatny krok w tył. Dziewczyna widząc to szybko oplotła nogi wokół
jego pasa przyciągając go gwałtownie do siebie.
- Gdzie się wybierasz? - zapytała jeszcze
szerzej się uśmiechając. Fred z powrotem wsadził sobie do ust papierosa nie
wiedząc co innego ma zrobić. Znowu ona to robi. A on znowu ulega.
- O nie, nie, nie... - powiedziała
zabierając mu go z ust.
- Hermionka, my się chyba nie rozumie...
- Dokładnie, Fred - dziewczyna wydęła wargi
a rudzielec obrócił głowę w inną stronę i przygryzł nerwowo wargę.
- Musisz zrozumieć, że w tej chwili jesteś
kompletnie ode mnie zależny i niestety będziesz robił wszystko co ci każe -
Hermiona skończyła mówić a Fred nawet nie jęknął. Brązowooka słyszała tylko
jego nie równy oddech.
- Fred, patrz na mnie. - powiedziała
spokojnie. Końcem różdżki dotknęła jego policzka delikatnie odwracając twarz
chłopaka w swoją stronę. Fred spojrzał na nią i podniósł jedną brew. W jego
oczach widać było zdenerwowanie. Hermiona spojrzała na dymiącego się papierosa.
- Hmm... wiesz co? W tej truciźnie kręcił
mnie tylko dym. A może powinnam się przekonać za co można je tak nałogowo
palić?
-
Nie, nie, ty nie mo... - Hermiona przerwała jego skomlenia gwałtownie
przysuwając go jeszcze bliżej siebie zwężając bardziej nogi na jego biodrach.
Chłopak rękami złapał się barierek za jej plecami opierając się.
-
Wiesz co? Mam pomysł. Widziałam to kilka razy w mugolskich filmach. - Hermiona
skierowała papierosa w stronę ust rudzielca. Ten spojrzał na nią podejrzliwe.
- No już! - ponagliła go. Gryfon nie
odrywając od niej wzroku posłusznie zaciągnął się trucizną.
- No chyba wiesz co masz robić. -
powiedziała łapiąc go delikatnie między szyją a szczęką. Fred zrobił co trzeba.
Swoimi ustami delikatnie rozchylił jej. Gdy tylko dotknął warg Hermiony
zacisnął mocniej dłonie na barierce. Wypuścił w jej usta dym tak ostrożnie, że
dziewczyna nawet nie kaszlnęła, a miała pierwszy raz do czynienia z takimi
rzeczami. Fred odsunął się od niej.
- Zadowolona? - zapytał zdenerwowany.
Hermiona z uśmiechem na twarzy dmuchnęła w niego dymem. Chłopak westchnął.
-
Wiedziałem. - powiedział poirytowany. - Skończyłaś?
- Dopiero zaczynam, Fred. - spojrzała na
niego i złamała w dwoma palcami papierosa wyrzucając go za siebie. Znowu
uniosła różdżkę.
- A teraz powtarzaj. - powiedziała
przybliżając do niego twarz.
- Już.
- Już. - grzecznie powtórzył.
- Nigdy.
- Nigdy.
- Nie będę
- Nie będę - Fred był tak w nią zapatrzony
że nawet nie skapnął się kiedy stykali się niemalże czołami.
- Całował.
- Ca... całował.
- Hermiony.
- Hermiony.
- Bez pytania.
-
Bez... pyt... - nie zdążył nawet dokończyć słowa gdy wszelkie hamulce mu
puściły i wtopił się w jej usta. Gdy Hermiona odwzajemniła pocałunek Fred już
nie panował nad sobą, a emocje wzięły górę. Różdżka wypadła szatynce z ręki.
Gwałtownie owiną ją jedną ręką w pasie przyciągając ją ciałem do siebie. Hermiona
nie była mu dłużna. Nogami zaciskała się w pasie Freda, a rękami złapała go za
szyje oddychając szybko. Chłopak zamaszyście wędrował rękami po jej plecach a w
pocałunki wkładał coraz więcej potencjału. Po chwili jego ręce odnalazły dół
jej koszulki. Drżąc delikatnie wsunął pod nią dłonie cały czas zagłębiając się
w teraz namiętnym, dzikim, ciemnym pocałunku. Hermiona jedną ręką wtopiła się w
jego rude włosy już całkiem nie kontrolując żądzy.
Fred wciąż błądził rękami po jej nagiej
skórze przejeżdżając po krawędzi jej stanika. Na chwile zdołał się oderwać od
jej języka więc wykorzystał ten moment aby pozbyć się górnej części jej
garderoby. Dziewczyna chętnie mu pomogła podnosząc ręce w górę.
Zmierzył ją dokładnie oddychając przy tym
głęboko. Jeszcze bardziej zwariował na widok jej czarnego, koronkowego stanika
który pięknie współgrał z jej jędrnym biustem. Spojrzał jej w oczy dostrzegając
w nich nie dosyt. Fred nie obijając w bawełnę przyznał się przed samym sobą.
Jeszcze nigdy nie był tak napalony na jakąkolwiek dziewczynę. Hermiona długo
nie czekając znów go pocałowała. Gryfon tym razem trzymał ją za uda delikatnie
zataczając palcami skóry pod końcem spodenek. Po długim pocałunku chłopak
zaczął całować jej szyje, obojczyk, dekolt. Hermiona jęknęła głośno i
paznokciami drapała go po plecach. Fred znowu dłońmi znalazł się na jej plecach
coraz częściej zahaczając o krawędzi stanika. Gdy delikatnie całował jej szyje,
dziewczyna przygryzła wargę i zamknęła oczy. Czuła się jak w śnie. Bardzo
dobrym śnie, z którego nie chciała się obudzić. Oderwał się od jej szyi.
Hermiona czuła przyjemne łaskotanie na skórze gdy oddychał już całkiem
spokojnie. Fred niepewnie dotknął jej ramienia i zaczął przesuwać palcem po jej
delikatnej skórze. Gdy dotarł do ramiączka od stanika zatrzymał się na chwilę,
lekko znów pocałował ją w szyje i ostrożnie zsunął materiał z ramienia. W tym
momencie usłyszeli że ktoś wychodzi na balkon.
- Ej stary, bo ja…. – George otworzył
szeroko usta ze zdziwienia, a nastolatkowie szybko od siebie odskoczyli. – OSZ
TY W ŻYCIU.
- To tylko tak wygląda! – zaczął tłumaczyć
się Fred podnosząc ręce.
- Pozwól braciszku że ja ocenie jak to
wygląda. – powiedział mierząc pół nagą Hermione potakując przy tym głową.
Hermiona zeskoczyła z barierki.
- Masz coś jeszcze do powiedzenia? –
powiedziała pewna siebie. Nie mogła się teraz wycofać. Fred spojrzał zdziwiony
na swojego brata nie rozumiejąc jej zachowania.
- No, no, ładna dziewczyna z ciebie
wyrosła, Miona – powiedział nadal roześmiany bliźniak.
- Nie wiem czy to jest stosowny komentarz
do dziewczyny swojego brata, George. – stwierdziła wesoło brązowooka podnosząc
z ziemi swoją różdżkę i koszulkę. Fred jeszcze szerzej otworzył oczy, a George
podniósł brwi.
- Ty z nim chodzisz? – zapytał starszy
bliźniak.
- Ty ze mną chodzisz? – niemalże powtórzył
Fred. Hermiona uśmiechnęła się tajemniczo.
- Później pogadamy. – odpowiedziała tylko i
wyszła pospiesznie z pokoju. Gdy tylko zamknęła drzwi George szturchnął
ramieniem brata.
- Ty i Hermiona? No pięknie. – Fred
spojrzał złowrogo na brata po czym najnormalniej w świecie palnął go w łeb. George
znał tą minę. Jeżeli zaraz się nie wycofa rozpocznie się braterska bójka.
- Oj Fred, przestań! Skąd mogłem wiedzieć! –
zaczął się tłumaczyć odchodząc na bezpieczną odległość. Młodszy bliźniak nadal
patrzył na niego tak jakby za chwilę miał go zabić.
- No weź…
- Lepiej stąd idź dopóki masz jeszcze na
czym. – tyle wystarczyło. George spojrzał na niego urażony, i szybko wyszedł z
pokoju.
- Cholera jasna! – krzyknął Fred uderzając
wściekle pięściami w ścianę. Nie sądził że to zajdzie aż tak daleko. Jak raz
jej spróbował to teraz był pewien że ciągle będzie mu mało. I jeszcze to co
powiedziała George’owi. Już sam nie wiedział czy to znowu jakaś intryga, czy
naprawdę powinien oficjalnie czuć się chłopakiem Hermiony Granger. Było tak jak
sobie zaplanowała, nawet nie wiedział kiedy, to ona zaczęła tutaj rozkładać
karty, i teraz zamiast się przed nią ukrywać będzie musiał chwilę ochłonąć, i
zapowiada się poważna rozmowa. I tym razem nie z latającymi ubraniami.
***
Hermiona cała roztrzęsiona zakładając
koszulkę w biegu wyszła na dwór tylnym wyjściem. Tak naprawdę tylko udawała
taką wyluzowaną żeby utrzeć George’owi nos za jego dzisiejsze zachowanie. Ale
to nie było teraz ważne. Dwa stwierdzenia dudniły jej w głowie jak pacierz.
Prawie kochała się z Fredem.
Chyba jest z Fredem.
____________________________________________________________________________
Nowy rozdział, proszę bardzo. :)
A i dla sprostania, to nie tak że jak ja dodaję rozdział to przez jakiś czas totalna olewka na was, nigdy w życiu. Jak piszę rozdział, to chcę żeby był on ciekawy, ładnie napisany, a nie jakieś bazgroły. Rozumiem że musicie długo czekać, ale nie miejcie do mnie pretensji za to że nie siedzę 24h przed komputerem pisząc fremione. A tak poza tym to jestem J. K. Rowling! Pisałam połowę rozdziału na telefonie w notatniku jadąc pociągiem, tak się dla was staram, kochani! <3
I pamiętajcie, jak zawieszę bloga to wam o tym powiem, a jeżeli nie ma żadnej informacji to znaczy że rozdział jest w drodze, i nie musicie się martwić, bo nigdy o was nie zapomne. <3
P. S. Zrobić wam czat na blogu? Łatwiej będzie nam się porozumiewać, i chciałabym poznać moje misie! <3
ask.fm/malfoybitch - pytanka o fremione tutaj.
~ Meggie.