niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział 21 "Jak ja Cię dawno nie widziałem, Granger!"

Rozdział XXI „Jak ja Cię dawno nie widziałem, Granger!”

- Proszę, oto Pani reszta – powiedziała kasjerka podając resztę Hermionie. Dziewczyna uprzejmie podziękowała biorąc do ręki reklamówkę w którą pracownica schludnie zapakowała sukienkę wybraną przez gryfonke. 
Gdy jej rudy towarzysz bez słowa wyszedł ze sklepu i bóg gdzie poszedł. 
Może się obraził? 
Pomyślała przez chwilę, jednak gdy to przemyślała jeszcze raz to przecież nie miałby powodów żeby się na nią za coś gniewać, prawda? Już kwadrans wcześniej zachowywał się jak obrażony dzieciak każąc jej bez wyraźniejszych powodów wybrać inną sukienkę. Proszę bardzo, wybrała coś znacznie bardziej wyzywającego, a niech ma. Hermiona przed kupnem tej tajemniczej sukienki zastanawiała się czy dobrze robi, i czy to jest zgodne z jej zasadami.  
Zdecydowała się na kreacje, której jeszcze parę tygodni temu by nigdy na siebie nie założyła. Cóż, w ciągu właśnie tych paru tygodniu dużo w sobie zmieniła i w swoich poglądach. Nie wiedziała czy rzeczywiście robi dobrze ubierając się odważniej czy eksponując bardziej swoje atuty. Wiedziała jednak ze to podoba się innym, a przede wszystkim Fredowi. 
Dlaczego przede wszystkim? Hmm… może dlatego że od niedawna nie był jej obojętny i wiedziała że on jej też nie spuszcza z oka. Niby tak, ustalili dzisiaj że „przyjaciele i nic więcej” jednak nie oszukujmy się, i ona, i on wiedzieli że to postanowienie jest pewną formą zakładu, czyli kto pierwszy zrobi krok do przodu w tej całej „przyjaźni”. Ona nie zamierzała się chłopakowi pakować do łóżka jak to robiły inne dziewczyny w Hogwarcie. Zamierzała go sprowokować i stwierdzić czy to co on czuje do niej to coś więcej, niż tylko pociąg fizyczny. Po prostu go trochę pomęczy żeby sprawdzić czy będzie się o nią starał, a pierwszym punktem w planie było ubranie kupionej dzisiaj sukienki w urodziny Ginny, gdzie Fred na pewno nie pożałuje sobie paru kieliszków ognistej, a ona całkowicie przypadkiem będzie się starała na imprezie często na niego wpadać i obdarowywać go znaczącymi uśmiechami. Wychodząc ze sklepu zauważyła chłopaka siedzącego na ławce i …. odpalającego papierosa. Wściekle podreptała do niego.
- Co Ty do cholery jasnej wyprawiasz? – krzyknęła wyrywając mu zaplaniczke z ręki. Spojrzał na nią z dołu, chociaż raz mogła się poczuć wyższa od niego.
- no so? – zapytał niewyraźnie z papierosem w buzi. Nie znał się na mugolskich prawach, a w świecie czarodziei można było palić wszędzie ponieważ w każdym ważniejszym miejscu publicznym atmosfera była tak zaczarowana, że tuszowała nieprzyjemne zapachy takie jak na przykład dym tytoniowy.
- Jeszcze się pytasz?! – zabrała mu fajke z zębów i przybliżyła twarz do niego. – Tutaj nie wolno palić! Praktycznie w żadnym pomieszczeniu nie wolno palić!
- Raaaany, no dobra. – powiedział przewracając oczami i wstając – ej, ale…
- Chcesz żebym Ci to oddała, tak? – Hermiona znów włączyła swoje zalotne alter ego uśmiechając się do niego znacząco.
- No raczej – pokiwał nerwowo głową i wystawił rękę do dziewczyny. Ta mu złośliwie przybiła piątkę.
- Przykro mi, nie ma palenia w moim towarzystwie! – schowała przedmioty do stanika jak to zawsze robią dziewczyny gdy nie mają kieszeni. Niby to było trochę perwersyjne, jednak bardzo skuteczne. Miała taki nawyk po mamie, ponieważ gdy była mała jej mama zawsze chowała resztę ze sklepu do biustonosza.
- No eeej, co Ty wyprawiasz, Hermiona, noo – zaczął jej skomleć na próżno próbując odzyskać swoją własność. Wiedział że szatynka mu nie odda ani zapalniczki, ani tym bardziej papierosa w najbliższym czasie.
- Nawet nie proś, Fred, będziesz mi to musiał siłą zabrać – powiedziała zakładając ręce na piersiach i podnosząc z irytacji brwi. Na pewno nie będzie się truł przy niej. Co to, to nie.
 - Wiesz Miona, nie musisz mi zabierać rzeczy i chować w staniku żebym Cię pomacał po cyckach, wystarczy powiedzieć – rzucił komentarz w swoim stylu, i nawet nie skończył zdania kiedy dostał reklamówką w ramie. Dziewczyna patrzyła na niego wściekle.
- Ty zbocze…
- Cześć wam! – przerwał jej głos jej przyjaciółki, która właśnie szła w ich stronę razem z bratem. Na jej twarzy panował uśmiech, a powodem tego były prawdopodobnie torby ze sklepów które dźwigał George już nie z taką zadowoloną miną, tylko bardziej wyrażającą słowa „zabierzcie mnie stąd, błagam”. Hermionie natychmiast wrócił humor gdy zobaczyła ten obraz. Zaśmiała się pod nosem zapominając o wrednym rudzielcu i podeszła do dwójki rodzeństwa.
- Widzę że zakupy udane, Gin – powiedziała promiennie uśmiechając się do rudej. Ta pokiwała intensywnie głową i spojrzała na Freda.
- Co ten co taki zmarnowany? Rozdwoiły mu się końcówki, czy jak? – zażartowała Ginny a chłopak podniósł brew z irytacji. George w tym czasie położył zakupy na ławce i z głośnym jękiem oznaczającym zmęczenie usiadł. Widocznie ruda go wykończyła swoją zakupową gorączką.
- A wy coś kupiliście? Bo widzę tylko jedną torbę. – zapytała gryfonka patrząc na Hermione. Merlinie, tak zajęłam się poprawianiem relacji z Fredem że zapomniałam po co tak naprawdę tu jesteśmy, pomyślała zmartwiona. Ta ich znajomość zaczynała się robić uciążliwa.
- Nooo, właściwie to trochę nawaliliśmy… - przyznała się szatynka i poczuła że czerwienią jej się policzki. Ginny zaśmiała się pod nosem. Nie mogłaby mieć przecież im to za złe, ponieważ cała czwórka wiedziała dlaczego akurat podzielili się tak, że Fred wylądował w „grupie” z Hermioną. Mieli sobie pogadać, poukładać sprawy, wyjaśnić sytuacje, a zakupy zrobić przy okazji, to było pewne że zajmie im to dłużej niż Ginny i George’owi.
- Ale bez obaw Ginny! Zaraz szybko kupimy rzeczy z tej li…
- Hermiona!? – przerwał jej męski głos prawdopodobnie ze zdziwieniem krzyczący jej imię. Natychmiast wszyscy spojrzeli w strone jego właściciela. Chłopak przeciętnego wzrostu, z zaczesanymi do tyłu, brązowymi włosami. Pomachał jej ochoczo a dziewczyna zmarszczyła brwi. Kto to jest do licha, pomyślała. Chłopak widząc niepewność na jej twarzy podszedł bliżej, a gryfonka otworzyła usta ze zdziwienia. To był James, jej najlepszy przyjaciel z przedszkola. Nie poznałaby go gdyby nie jego dołeczki w policzkach które ukazywały się już w jego dzieciństwie i intensywnie błękitne oczy.
- James? O boże, James! – zawołała tuląc się do chłopaka. Tak dawno nie widziała swoich dawnych znajomych ze świata mugoli. Jej całe życie kręciło się wokół magicznej strony globu, i zapomniała, że tutaj także jest ktoś, kto pamięta normalną Hermione Granger, bez mundurka z barwami gryffindoru czy z różdżką w ręce.
- Jak ja Cię dawno nie widziałem, Granger! – powiedział przyjaźnie obracając ją wokół własnej osi. Fred widząc ten widok zacisnął szczęki ze złości i odchrząknął „przypadkiem” przypominając szatynce o swoim towarzystwie. Dziewczyna usłyszała to i po chwili spojrzała w stronę trojga Weasley’ów. 
- Rany, gdzie moje maniery – przeczesała rękami włosy – James, poznaj moich przyjaciół, Ginny, Freda i George’a. – powiedziała pokazując ręką rudzielców. – Ludzie, to jest James Everdeen, mój najlepszy przyjaciel z przedszkola. -  Ginny radośnie pomachała chłopakowi, George rzucił serdecznym „cześć”, a Fred udając niewzruszonego faktem jakiegoś chłoptasia tulącego jego obiekt westchnień, kiwnął do niego od niechcenia głową.
- Hej wam – powiedział nieśmiało szatyn – trochę mi tak niezręcznie teraz po tym jak oblałem waszą przyjaciółkę takim entuzjazmem, wybaczcie, dawno jej nie widziałem – „Oblałem entuzjazmem? Chyba zaatakowałem z zaskoczenia swoimi łapsami i niemalże udusiłem kręcąc ją jak debil wokół siebie przez co pewnie jej teraz na wymioty się zbiera!” – pomyślał rudzielec gdy szatynka zaśmiała się z dennego żartu swojego kolegi.
- Nic nie szkodzi! Hermiona powinna powspominać stare czasy! Idźcie się najlepiej przejść pogadać, macie sobie tyle do powiedzenia! Przecież tyle lat się nie widzieliście! – powiedziała Ginny pozytywnie zaskoczona tą całą sytuacją. Widziała minę swojego brata kiedy chłopak ją uścisnął, jednak ten cały James to jej stary przyjaciel, powinna na chwile odetchnąć od rudzielca. A Fredowi godzina rozłąki z brązowooką nie powinna zrobić wielkiej różnicy, jeszcze niedawno w ogóle na nią nie zwracał uwagi.
- No w sumie dobry pomysł, jeżeli nie masz nic przeciwko, Miona – powiedział James patrząc na nią wyczekująco. Szatynka która miała do tej pory zmieszane uczucia chcąc nie chcąc nie mogła odmówić takiej propozycji. 
- No pewnie że nie mam, chodźmy – powiedziała promiennie – później się zdzwonimy, Gin – dodała odchodząc, na co ruda pokiwała posłusznie głową. Z uśmiechem na twarzy odprowadziła nastolatków wzrokiem dopóki nie zniknęli jej za ścianą galerii. Odwróciła się do braci.
- A Ty co taki naburmuszony, Fred? Coś się stało? – zapytała chłopaka. „Och, co taki naburmuszony? Właśnie tylko jakiś obcy typek odchodzi z moją czasami dziewczyną, najpierw się tak w ogóle do niej ślini jak pies, chociaż nie ma pewności czy ona przez tyle pieprzonych lat nie zmieniła się całkiem i przede wszystkim nie znalazła drugiej połówki. Jeszcze cieszy się jak głupi patrząc na nas, a gdyby wiedział jakie miałem wobec niego zamiary gdy ją dotknął i jak psychopata zaczął unosić w powietrze. Oczywiście że się coś stało! Mam ochotę złapać go za te idealnie ułożone kłaki i cisnąć jego głową o najbliższy ciężki przedmiot jaki mam aktualnie przy sobie! Gdyby nie to że mam udawać jej przyjaciela właśnie skopałbym mu dupe, złożył, zapakował, i wysłał do matki w paczce!!!”
- Nic. – odpowiedział beznamiętnie, wstał i pomaszerował w przeciwną stronę w którą poszła Hermiona z Jamesem.
                                                                         ***
- Dziwne pytanie, ale czy ta trójka to rodzeństwo? – zapytał James siedząc z szatynką w kawiarence znajdującej się w galerii. Hermiona była nieco przestraszona tą nagłą propozycją pogawędki sam na sam, musi bardzo dobrze zacząć kłamać na temat nowej szkoły, i wszystkich innych rzeczy które się zmieniły w jej życiu. Widziała też minę Freda gdy zgodziła się na spacer ze starym przyjacielem. Nie tryskał zbytnią radością, przeciwnie, miała wrażenie że zabijał go wzrokiem. Poczuła jak przyjemny dreszcz przechodzi jej ciało. Fred był od nią zazdrosny?
- Nooo… tak, są rodzeństwem – odpowiedziała grzecznie, chociaż to wydawało się dla niej śmieszne. Halooo, Fred i George są niemalże identyczni, a to mało prawdopodobne żeby Ginny była przypadkiem ruda i nie powiązana wiązami krwi z bliźniakami. Dlaczego ludzie czasami zadają takie głupie pytania? Pomyślała.
- Tak myślałem – uśmiechnął się zwycięsko a Hermiona udała że to było bardzo mądre stwierdzenie. – Więc…. Jak nowa szkoła? Otoczenie? Musisz mi wszystko opowiedzieć!
- Hmmm, nie ma co opowiadać, moja szkoła nie należy do najciekawszych miejsc – jakież to było kłamstwo! Hogwart to było najbardziej tajemnicze i ciekawe miejsce dla gryfonki i uczęszczając tam do szkoły miała wrażenie że wygrała idealne życie w jakieś loterii. Magicznej loterii rzecz jasna.
- Aj tam gadasz, i tak chcę usłyszeć nawet nieciekawe informacje, ważne że na Twój temat – uśmiechnął się zalotnie. No świetnie. Teraz będzie musiała znosić przez przynajmniej godzięe flirt chłopaka, którego zna praktycznie tylko z wspólnego leżakowania i bawienia się mugolskimi, dennymi zabawkami. Zaczynała żałować swojej decyzji, chociaż nie miała wyjścia, gdyby z nim nie poszła wyszłaby na zadufaną w sobie dziewczynę, która myśli że jak opuściła tak wcześnie rodzinne miasto to jest teraz lepsza od innych i nie powinna zadawać się z osobami na tak niskim poziomie jak James.

- No więc tak… - i zaczęła opowiadać stek kłamstw i fałszywych informacji o nowej szkole które kiedyś ustaliła razem z rodzicami, by nie pogubić się w różnych wersjach. Miała wszystko w jednym palcu gdzie rzekomo się teraz uczy, wystarczyło domyślić do tego ciekawe bajeczki o swoich przyjaciołach i zainteresowaniach. 
Powinna zapisać za to cały pergamin u byłej nauczycielki obrony przed czarną magią Umbridge z treścią „Nie wolno opowiadać kłamstw” a potem bandażować sobie całe ręce od przerażająco schludnie wyrytych czerwonych od krwi napisów w dłoniach. Miała nadzieje że ta ich pogawędka szybko zleci i on wróci do swojego, mugolskiego świata, a ona do swojego skomplikowanego świata w którym aktualnie ma do wykonania pewnego rodzaju misje zawładnięcia uczuciami największego podrywacza w Gryffindorze, a może nawet w innych domach, Freda Weasley’a. Szykowały się naprawdę długie wakacje. 

♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ 

Rozdział trochę krótki, ale to dlatego że w następnym trochę się będzie działo, kochani. :) 
~ Meggie