poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 18 „Pozwól braciszku że ja ocenie jak to wygląda”



Rozdział 18 „Pozwól braciszku że ja ocenie jak to wygląda”

Hermiona była wstrząśnięta słowami przyjaciółki. Myślała że to tylko ona tak nakręca się na wielką miłość, a rudzielec traktował to jako zwykłą, wakacyjną przygodę. To w końcu Fred Weasley, który zmienia dziewczyny jak rękawiczki.
Gryfonka się zamyśliła. A może to prawda? Może tym razem chodzi mu o coś więcej niż tylko zabawe? Może Fred wydoroślał? "Przed chwilą pokazał ci jaki jest dorosły" odezwał się w jej głowie rozsądek. Ani w te, ani we te, dziewczyna tak na prawdę guzik wiedziała o swojej relacji z Fredem, a tym bardziej o jego uczuciach.
- Halo, ziemia! - Ginny pstryknęła palcami przed jej oczyma. Natychmiast się wzdrygnęła. Podniosła jedną brew niedowierzając rudej.
- Miona, myślisz że sobie żartuje? - zapytała. Hermiona roześmiała się.
- No proszę cię, Fredowi się co chwila jakaś podoba - powiedziała udając wyluzowanie.
- Ale ty nie jesteś "jakaś" - ruda uśmiechnęła się do niej. - Jesteś inna niż wszystkie jego lakierowe niunie, które po pierwszej randce dają się przelecieć. Miona, jesteś wyzwaniem dla mojego brata.
- Ginny, mi nie marzy się być dla kogoś wyzwaniem. - Hermiona westchnęła i usiadła na łóżku po turecku.
- I to go właśnie w tobie kręci! - Ginny z podekscytowania zaczęła zataczać kółka, od drzwi do okna. - Podoba mu się twoja nieskazitelność, prawidłowość, Fred zawsze potrzebował dziewczyny która nauczy go poukładania, a w nagrode da buziaka.
- Gin, za dużo się filmów naoglądałaś. - szatynka wstała. - jeżeli on ma wobec mnie jakiś chory plan to ja mu go pokrzyżuje. Nie zamierzam być czyimś celem. - Wyszła z pokoju. Teraz dopiero miała całkowicie namieszane w głowie.
Czy to on potrzebuje jej, czy raczej ona jego. Wszystkie myśli skumulowały jej się w głowie. Czuła, że zaraz wybuchnie jak nie wyjaśni z nim tej całej sytuacji. Wychodząc z pokoju miała zamiar iść na dół, jednak zawróciła i udała się do sypialni bliźniaków. Musi mu powiedzieć o tym, że nie czuje się winna za wczorajszą noc i dzisiejszy poranek, a wręcz przeciwnie. Chciałaby usłyszeć przeprosiny. Kiedy była przed drzwiami do pokoju chłopaków westchnęła jeszcze i cichutko zapukała.
- Włazić! - usłyszała krzyk George'a. Fred miał troche głębszy i bardziej zachrypnięty. Weszła do środka. Na swoim łóżku siedział bliźniak podrzucając replike złotego znicza, a na łóżku Freda siedział Ron.
- Cześć chłopaki, nie wiecie gdzie jest może Fred?
- A co? - odezwał się pierwszy George. - Chcesz go znowu dusić poduszką?
- Słucham?! - oburzyła się a George zarechotał złośliwie.
- Fred nam wszystko powiedział! Najpierw jak spał próbowałaś go udusić, a poten wygadałaś mamie o imprezie! - powiedział z wyrzutem Ron. Hermiona nie wierzyła w to co słyszy.
- Co?! - fuknęła. - Kto wam takich bzdur naopowiadał? On?!
- Ty lepiej już nie próbuj się bronić! Będziemy mieć przerąbane przez ciebie! - młodszy rudzielec nadal patrzył na nią pretensjonalnie, a George aż dusił się ze śmiechu. Hermiona pod wpływem emocji podeszła wściekle do bliźniaka, wyrwała piłeczke z ręki i z całym impetem cisnęła mu ją w czoło.
- PRZESTAŃ SIĘ ZE MNIE NABIJAĆ! -krzyknęła, lecz ten spojrzał tylko na nią podnosząc jedną brew.
- Mam powiedzieć ała czy co? - zapytał złośliwie. Hermiona zacisnęła z nerwów zęby i złapała George'a za koszulke.
- Gdzie... jest... twoja... idiotyczna... kopia? - zapytała przez zęby dając nacisk na słowo "idiotyczna".
- A jak ci nie powiem to mnie udusisz poduszką? - powiedział uśmiechając się szeroko. Tak, jedną z najgorszych cech Freda i George'a było to, że niczego się nie boją.
- Yhh... kretyni. - puściła bliźniaka. Gdy wychodziła z pokoju podniosła znicza z podłogi i rzuciła nim w Rona. A co tam. Jemu też się należy.
 Dziewczyna wyszła z pokoju, a w głowie miała tylko jedno. ZNALEŹĆ FREDA. Teraz tym bardziej powinna mu wbić do tego rudego łba że nie będzie mu uchodziło wszystko na sucho. Skierowała się w stronę schodów. Gdy była już na drugim stopniu przystanęła. Zły pomysł, jak pani Weasley ją zobaczy to albo zagada, albo zagoni do pracy.
Cichutko wróciła żeby przypadkiem nie skrzypnąć zbyt donośnie, i automatycznie poszła do wspólnego pokoju jej i Ginny. Gdy weszła do środka ruda nadal tam siedziała malując rzęsy.
 - A ty nie miałaś przypadkiem szukać Freda? - zapytała widząc jak Miona wchodzi do sypialni.
-Taak, problem w tym że nie wiem nawet gdzie tego głupka szukać. - powiedziała z goryczą. - Nawet ja ci nie pomoge, Fred ma pełno swoich zakamarków. - Ginny wróciła do malowania, a szatynka podeszła zażenowana do okna, a że z nerwów zrobiło jej się duszno to je otworzyła.
Patrząc w pole oparła ręce o parapet, i oparła głowę na zewnętrznej stronie nadgarstków. Była ciekawa ile jeszcze będzie dzisiaj takich idiotycznych sytuacji. Miała dość tego dziwnego poranka. Gdy tak myślała nagle na wierzchu dłoni poczuła delikatne łaskotanie. Spojrzała odruchowo na ręke. To dziwne, bo ujrzała na niej jakiś szaro biały, miejscami czarny proszek który był bardzo ciepły. Zanim zdążyła zamrugać dwa razy tym razem na przedramieniu poczuła to samo. Zdenerwowana spojrzała w górę.  Zobaczyła tam kilka desek wystających z poza ściany domu. "Balkon!?" - zdziwiła się. Rzadko bywała na drugim piętrze Nory, a tym bardziej nie patrzyła często w górę otwierając to okno. Spojrzała znowu. Tym razem przyjrzała się dokładniej i spostrzegła że z balkonu wystają dwie ręce z czego w jednej jest papieros.
Natychmiast się zerwała z miejsca. To musi być on, musi. Bez słowa wybiegła z pokoju i wspięła się piętro wyżej przeskakując co drugi stopień. Szybko zgadła który pokój jest dokładnie pod wspólną sypialnią z Ginny i nie robiąc większych ceregieli po prostu weszła do środka.
  Pokój był średniej wielkości, ściany były pokryte liliową farbą, gdzie nie gdzie wisiały jakieś obrazy. Po lewej stronie pokoju stała duża, rozkładana kanapa w kwiatowym wzorze z drewnianymi wstawkami a po drugiej mieściła się mała szafa na ubrania w tym samym kolorze co wstawki w sofie. Do tego na środku panelowej podłogi leżał puchaty dywan w odważnym, miętowym kolorze. Ogólnie pokój był uroczy, a można było się domyślić że był to pokój gościnny. Gdy gryfonka obejrzała już całe wnętrze spojrzała do przodu. Wejście na balkon było ogromne i przeszklone. Już z daleka można było zauważyć że stoi tam chłopak szczupły w pasie, z szerokimi ramionami i rozczochraną rudą czupryną. Hermiona podeszła do wejścia na balkon i głośno chrząknęła. Fred natychmiast odwrócił głowę wypuszczając leniwie szary dym z ust. Dziewczyna podniosła jedną brew. Rudzielec miał na nogach szare dresy zwężane w łydkach z białymi sznurkami. Górę natomiast miał znowu nagą bezczelnie prezentując opalony tors. Miona zaczynała się zastanawiać, czy on w naturze ma już to że ciągle się rozbiera.
- Miałem nadzieje że mnie tu nie znajdziesz. A jednak. Właź. - Machnął głową na znak że ma wejść. Bez słowa przekroczyła próg balkonu cały czas patrząc obrażoną miną na rudzielca. On natomiast nie bardzo się tym zląkł, bo Hermiona przypominała mu bardziej dziewczynkę która patrzy złowrogo na mamę która nie chce jej kupić czekoladowej żaby.
 - Tak w ogóle to skąd wie...
- Ty palisz papierosy?! - przerwała mu wybuchając pretensjonalnie. O ilu złych nawykach Freda jeszcze nie wiedziała?
- Właściwie to tylko w połowie. Zmieszaliśmy z George'em kilka składników, substancji oraz smaków i dodaliśmy do tego tytoń. O niebo lepsze. - powiedział znowu zaciągając się papierosem. Hermiona wywróciła oczami.
- Nie obchodzi mnie co wy tam zmieszaliście. Mówię co widzę, a widzę tylko wstrętną fajkę w twojej ręce. To jest złe i potem...
- Tak, tak... Skończyłaś już? - Przerwał jej uśmiechając się uroczo. Dziewczyna z nerwów zacisnęła pięści.
- Wiesz co? Nieważne. Musimy pogadać.
- Teraz się zacznie. - powiedział kompletnie ignorując ją wzrokowo.
- Po pierwsze, co ty nagadałeś swoim braciom?!
- Ja? Nic! Powiedziałem tylko George'owi o tym jak matka wpadła do pokoju, a to nie moja wina co on nagadał Ronowi! - Spojrzał na nią chyba drugi raz odkąd przyszła. I to tylko na parę sekund.
- Ech, dobra, a teraz powiesz mi co to było za zachowanie wtedy wieczorem? - Fred nagle się spiął i spojrzał w dół....
-Odbiło mi. Przepraszam. - Hermiona zdziwiła się że tak łatwo zmusiła go do przeprosin. Może jednak Fred wcale nie jest taki zły?
- Emm... no... no dobrze, chciałam ci tylko powiedzieć że... Fred! - przerwała nagle. - Spójrz na mnie! - Chłopak od niechcenia odwrócił do niej głowę ciągle trzymając w ręku dymiącego papierosa.
- Merlinie, jak zaraz nie przestaniesz tego palić to nie wiem co ci zrobię! - Fred uśmiechnął się do niej szyderczo i wcześniej wciągnięty dym wypuścił prosto jej w twarz. Hermiona wybuchła. Błyskawicznie wyciągnęła różdżkę kierując ją w niego. Fred przestraszony cofnął się jak najdalej tylko mógł opierając się w końcu o barierkę.
- No i co teraz, mój kochany? - zapytała przejeżdżając mu różdżką od szyi aż po pępek, a Fred momentalnie się spiął. Miona nie wiedziała dlaczego, ale męczenie go w ten sposób sprawiało jej ogromną przyjemność. Hermiona cały czas mierząc w niego różdżką obeszła go dookoła siadając na barierkę dokładnie rozkrokiem przed nim.
- Od kiedy jesteś taki cichutki, Freddie? - zapytała uśmiechając się do niego zalotnie a różdżkę opuściła.
- Ja... - Fred powoli zaczął się wycofywać robiąc delikatny krok w tył. Dziewczyna widząc to szybko oplotła nogi wokół jego pasa przyciągając go gwałtownie do siebie.
- Gdzie się wybierasz? - zapytała jeszcze szerzej się uśmiechając. Fred z powrotem wsadził sobie do ust papierosa nie wiedząc co innego ma zrobić. Znowu ona to robi. A on znowu ulega.
- O nie, nie, nie... - powiedziała zabierając mu go z ust.
- Hermionka, my się chyba nie rozumie...
- Dokładnie, Fred - dziewczyna wydęła wargi a rudzielec obrócił głowę w inną stronę i przygryzł nerwowo wargę.
- Musisz zrozumieć, że w tej chwili jesteś kompletnie ode mnie zależny i niestety będziesz robił wszystko co ci każe - Hermiona skończyła mówić a Fred nawet nie jęknął. Brązowooka słyszała tylko jego nie równy oddech.
- Fred, patrz na mnie. - powiedziała spokojnie. Końcem różdżki dotknęła jego policzka delikatnie odwracając twarz chłopaka w swoją stronę. Fred spojrzał na nią i podniósł jedną brew. W jego oczach widać było zdenerwowanie. Hermiona spojrzała na dymiącego się papierosa.
- Hmm... wiesz co? W tej truciźnie kręcił mnie tylko dym. A może powinnam się przekonać za co można je tak nałogowo palić?
 - Nie, nie, ty nie mo... - Hermiona przerwała jego skomlenia gwałtownie przysuwając go jeszcze bliżej siebie zwężając bardziej nogi na jego biodrach. Chłopak rękami złapał się barierek za jej plecami opierając się.
 - Wiesz co? Mam pomysł. Widziałam to kilka razy w mugolskich filmach. - Hermiona skierowała papierosa w stronę ust rudzielca. Ten spojrzał na nią podejrzliwe.
- No już! - ponagliła go. Gryfon nie odrywając od niej wzroku posłusznie zaciągnął się trucizną.
- No chyba wiesz co masz robić. - powiedziała łapiąc go delikatnie między szyją a szczęką. Fred zrobił co trzeba. Swoimi ustami delikatnie rozchylił jej. Gdy tylko dotknął warg Hermiony zacisnął mocniej dłonie na barierce. Wypuścił w jej usta dym tak ostrożnie, że dziewczyna nawet nie kaszlnęła, a miała pierwszy raz do czynienia z takimi rzeczami. Fred odsunął się od niej.
- Zadowolona? - zapytał zdenerwowany. Hermiona z uśmiechem na twarzy dmuchnęła w niego dymem. Chłopak westchnął.
 - Wiedziałem. - powiedział poirytowany. - Skończyłaś?
- Dopiero zaczynam, Fred. - spojrzała na niego i złamała w dwoma palcami papierosa wyrzucając go za siebie. Znowu uniosła różdżkę.
- A teraz powtarzaj. - powiedziała przybliżając do niego twarz.
- Już.
- Już. - grzecznie powtórzył.
- Nigdy.
- Nigdy.
- Nie będę
- Nie będę - Fred był tak w nią zapatrzony że nawet nie skapnął się kiedy stykali się niemalże czołami.
- Całował.
- Ca... całował.
- Hermiony.
- Hermiony.
- Bez pytania.
 - Bez... pyt... - nie zdążył nawet dokończyć słowa gdy wszelkie hamulce mu puściły i wtopił się w jej usta. Gdy Hermiona odwzajemniła pocałunek Fred już nie panował nad sobą, a emocje wzięły górę. Różdżka wypadła szatynce z ręki. Gwałtownie owiną ją jedną ręką w pasie przyciągając ją ciałem do siebie. Hermiona nie była mu dłużna. Nogami zaciskała się w pasie Freda, a rękami złapała go za szyje oddychając szybko. Chłopak zamaszyście wędrował rękami po jej plecach a w pocałunki wkładał coraz więcej potencjału. Po chwili jego ręce odnalazły dół jej koszulki. Drżąc delikatnie wsunął pod nią dłonie cały czas zagłębiając się w teraz namiętnym, dzikim, ciemnym pocałunku. Hermiona jedną ręką wtopiła się w jego rude włosy już całkiem nie kontrolując żądzy.
Fred wciąż błądził rękami po jej nagiej skórze przejeżdżając po krawędzi jej stanika. Na chwile zdołał się oderwać od jej języka więc wykorzystał ten moment aby pozbyć się górnej części jej garderoby. Dziewczyna chętnie mu pomogła podnosząc ręce w górę.
Zmierzył ją dokładnie oddychając przy tym głęboko. Jeszcze bardziej zwariował na widok jej czarnego, koronkowego stanika który pięknie współgrał z jej jędrnym biustem. Spojrzał jej w oczy dostrzegając w nich nie dosyt. Fred nie obijając w bawełnę przyznał się przed samym sobą. Jeszcze nigdy nie był tak napalony na jakąkolwiek dziewczynę. Hermiona długo nie czekając znów go pocałowała. Gryfon tym razem trzymał ją za uda delikatnie zataczając palcami skóry pod końcem spodenek. Po długim pocałunku chłopak zaczął całować jej szyje, obojczyk, dekolt. Hermiona jęknęła głośno i paznokciami drapała go po plecach. Fred znowu dłońmi znalazł się na jej plecach coraz częściej zahaczając o krawędzi stanika. Gdy delikatnie całował jej szyje, dziewczyna przygryzła wargę i zamknęła oczy. Czuła się jak w śnie. Bardzo dobrym śnie, z którego nie chciała się obudzić. Oderwał się od jej szyi. Hermiona czuła przyjemne łaskotanie na skórze gdy oddychał już całkiem spokojnie. Fred niepewnie dotknął jej ramienia i zaczął przesuwać palcem po jej delikatnej skórze. Gdy dotarł do ramiączka od stanika zatrzymał się na chwilę, lekko znów pocałował ją w szyje i ostrożnie zsunął materiał z ramienia. W tym momencie usłyszeli że ktoś wychodzi na balkon.
- Ej stary, bo ja…. – George otworzył szeroko usta ze zdziwienia, a nastolatkowie szybko od siebie odskoczyli. – OSZ TY W ŻYCIU.
- To tylko tak wygląda! – zaczął tłumaczyć się Fred podnosząc ręce.
- Pozwól braciszku że ja ocenie jak to wygląda. – powiedział mierząc pół nagą Hermione potakując przy tym głową. Hermiona zeskoczyła z barierki.
- Masz coś jeszcze do powiedzenia? – powiedziała pewna siebie. Nie mogła się teraz wycofać. Fred spojrzał zdziwiony na swojego brata nie rozumiejąc jej zachowania.
- No, no, ładna dziewczyna z ciebie wyrosła, Miona – powiedział nadal roześmiany bliźniak.
- Nie wiem czy to jest stosowny komentarz do dziewczyny swojego brata, George. – stwierdziła wesoło brązowooka podnosząc z ziemi swoją różdżkę i koszulkę. Fred jeszcze szerzej otworzył oczy, a George podniósł  brwi.
- Ty z nim chodzisz? – zapytał starszy bliźniak.
- Ty ze mną chodzisz? – niemalże powtórzył Fred. Hermiona uśmiechnęła się tajemniczo.
- Później pogadamy. – odpowiedziała tylko i wyszła pospiesznie z pokoju. Gdy tylko zamknęła drzwi George szturchnął ramieniem brata.
- Ty i Hermiona? No pięknie. – Fred spojrzał złowrogo na brata po czym najnormalniej w świecie palnął go w łeb. George znał tą minę. Jeżeli zaraz się nie wycofa rozpocznie się braterska bójka.
- Oj Fred, przestań! Skąd mogłem wiedzieć! – zaczął się tłumaczyć odchodząc na bezpieczną odległość. Młodszy bliźniak nadal patrzył na niego tak jakby za chwilę miał go zabić.
- No weź…
- Lepiej stąd idź dopóki masz jeszcze na czym. – tyle wystarczyło. George spojrzał na niego urażony, i szybko wyszedł z pokoju.
- Cholera jasna! – krzyknął Fred uderzając wściekle pięściami w ścianę. Nie sądził że to zajdzie aż tak daleko. Jak raz jej spróbował to teraz był pewien że ciągle będzie mu mało. I jeszcze to co powiedziała George’owi. Już sam nie wiedział czy to znowu jakaś intryga, czy naprawdę powinien oficjalnie czuć się chłopakiem Hermiony Granger. Było tak jak sobie zaplanowała, nawet nie wiedział kiedy, to ona zaczęła tutaj rozkładać karty, i teraz zamiast się przed nią ukrywać będzie musiał chwilę ochłonąć, i zapowiada się poważna rozmowa. I tym razem nie z latającymi ubraniami.

                                                                  ***

Hermiona cała roztrzęsiona zakładając koszulkę w biegu wyszła na dwór tylnym wyjściem. Tak naprawdę tylko udawała taką wyluzowaną żeby utrzeć George’owi nos za jego dzisiejsze zachowanie. Ale to nie było teraz ważne. Dwa stwierdzenia dudniły jej w głowie jak pacierz.

Prawie kochała się z Fredem.  
Chyba jest z Fredem. 

____________________________________________________________________________ 

Nowy rozdział, proszę bardzo. :) 
A i dla sprostania, to nie tak że jak ja dodaję rozdział to przez jakiś czas totalna olewka na was, nigdy w życiu. Jak piszę rozdział, to chcę żeby był on ciekawy, ładnie napisany, a nie jakieś bazgroły. Rozumiem że musicie długo czekać, ale nie miejcie do mnie pretensji za to że nie siedzę 24h przed komputerem pisząc fremione. A tak poza tym to jestem J. K. Rowling! Pisałam połowę rozdziału na telefonie w notatniku jadąc pociągiem, tak się dla was staram, kochani! <3
I pamiętajcie, jak zawieszę bloga to wam o tym powiem, a jeżeli nie ma żadnej informacji to znaczy że rozdział jest w drodze, i nie musicie się martwić, bo nigdy o was nie zapomne. <3 
P. S. Zrobić wam czat na blogu? Łatwiej będzie nam się porozumiewać, i chciałabym poznać moje misie! <3 
ask.fm/malfoybitch - pytanka o fremione tutaj. 
~ Meggie.