Rozdział 10 „No i co? Może mnie uderzysz? Wtedy to TY
będziesz dla niej nikim!”
- Trzymaj plakietkę – George z wrażenia otworzył buzię.
Owszem, kiedy uciekł z salonu widział jak Hermiona napastowała pięściami Freda,
ale żeby go zmusić do takiego czegoś? Jego? Freda? Jak!? To się w ogóle Nie
trzymało kupy.
- Hermiona rozumiem że lubisz się uczyć, ale użycie mojego
brata jako królika doświadczalnego na eliksir wielosokowy to lekkie przegięcie
– młodszy brat tylko popatrzył smętnie na Georga i przewrócił oczami. To Nie
był dobry moment na żarty.
- Ale czemu?! – wybuchnął brat. i wskazał palcem na pudło z
ulotkami i plakietkami.
Fred Nie mógł dłużej ukrywać swojej porażki. Nie przed
własnym bliźniakiem. Musiał w końcu to komuś powiedzieć, a jemu najbardziej może
zaufać.
- Wykiwała mnie, rozumiesz?! ONA! – gryfon Nie krył goryczy.
Czuł że jego policzki stały się bardziej różowe niż kiedykolwiek. To przecież
normalne, Fred Weasley jeszcze nigdy Nie odniósł porażki. „Fred Weasley to też
jest zwykły facet” – usprawiedliwił go głos w jego głowie. To była racja. Który
facet Nie odmówił by pięknej kobiecie, która w dodatku się do niego klei?
„ŻADEN” – pomyślał.
- Miona? Ale jak? – George zarechotał. W jego głowie pojawił
się obraz na którym Hermiona przykłada mu nożyczki do włosów i siłą wpina mu tą
WESZ na sweter.
- No weź w ogóle! Zaczęła te swoje Och i Ach i jeszcze tak
robiła! – bliźniak demonstracyjnie wydął wargi i zatrzepotał rzęsami – I ja Nie
świadom niczego się zgodziłem! No skąd miałem wiedzieć że ona mi z tymi wszami
wyjedzie?! – George ponownie otworzył z wrażenia usta. Hermiona? I takie coś?
No Nie spodziewał się takiego ciągu wydarzeń. Liczył na bardziej brutalny
koniec tej historii.
- Czyli zadziałała w typowy dla większości dziewczyn, lecz
Nie dla niej babski sposób – bliźniak smętnie pokręcił głową i położył mu rękę
na ramieniu – Nie przejmuj się stary, one tak działają, żaden by się Nie oparł
zwłaszcza że Miona wyglądała dzisiaj dziko – Fred na dźwięk ostatnich słów
podniósł szybko głowę i zmierzył brata lodowatym spojrzeniem. George widząc
jego manewr wiedział już wszystko. Dobrze znał to spojrzenie. Ron robił
niemalże identycznie gdy któryś z nich powiedział coś miłego o szatynce.
- Łoo, widzę że tu kobiece wdzięki spadły na drugi plan co?
– chłopak puścił mu oczko – Tu chodzi o coś znacznie więcej zazdrośniku! – Fred
zaśmiał się histerycznie i położył na ziemi ciężące już pudło.
- Jaki zazdrośniku? O co ci znowu chodzi? – zapytał
nienaturalnie wysokim głosem. Szybko opuścił głowę i zaczął grzebać butem w
płytkach. Zaczął żałować tego nagłego impulsu. George wiedział że jego brat
zacznie się wypierać. Postanowił zadziałać w sprawdzony sposób.
- Uff, to dobrze. Już się bałem że ty z Hermioną, no wiesz…
- brat bliźniak ułożył rąk serce i
wystawił w stronę Freda. Chłopakowi mimowolnie podniosły się kąciki ust. Po
chwili się otrząsnął i euforycznie zaczął machać przecząco głową.
- No to widzę że już nic Nie stoi mi na przeszkodzie –
George spojrzał w bok, lecz kątem oka co chwila spoglądał na brata. Miał
zdziwiony wyraz twarzy. Łyknął haczyk.
- Jak to?
- No wiesz, jak ją dziś rano zobaczyłem to aż mi szczęka
opadła. Myślałem że ty coś do niej masz więc nawet Nie próbowałem, ale jak
widzę że ona wolna, to co szkodzi żebym z nią trochę poflirtował – George
uśmiechnął się łobuzersko – może trochę poobściskiwał...
- A W ZĘBY CHCESZ?! – Fred gwałtownie jedną ręką złapał go
za mankiet, a drugą złożył w pięść i przyłożył do twarzy. Plusk. Fred złowiony.
- Ha! I co Fredryk? Zazdrosny o naszą Hermionkę, He? –
George uwolnił się z ataku brata i poprawił kołnierz koszuli. Fred natychmiast
spoważniał. „Jak ja dałem się tak oszukać? I to drugi raz!” – pomyślał. Nie
wiedział jeszcze dokładnie czy mu się tylko podobała, tak zupełnie niewinnie,
czy to coś więcej. Bliźniak starał się milczeć, Nie chcąc dać satysfakcji
bratu. Niestety. George osiągnął już swój cel. Dosłownie pławił się w
satysfakcji.
- Oj no weź, co w tym złego że jesteś zakochany? –
powiedział znienacka gryfon.
- Ja… jeszcze do końca Nie wiem – powiedział Fred. Zakochany. To takie wielkie słowo. Nigdy
jeszcze Nie czuł takie podniecenia całując kogoś w policzek. A usta Hermiony?
Jak smakują? To wszystko go tak intrygowało. Tak, z pewnością był już
zauroczony gryfonką, ale czy to jest zakochanie?
- Fred, stary, to widać. No pomyśl, rzuciłeś się z pięściami
na swojego druha, to dla ciebie Nie jest wystarczający dowód? – George spojrzał
na niego troskliwie. Bardzo się martwił o brata. Gryfon jeszcze nigdy Nie
widział u niego takiej furii w oczach, nawet gdy Ron zżarł mu kawałek popisowej
szarlotki Molly Weasley. Obiecał sobie w duchu, że zrobi wszystko aby rozkochać
w nim Hermione. Był zdolny być w jednej bandzie z Ginny jeżeli to pomoże.
- Nie, Nie wystarczy – z zamyśleń wyrwał go głos bliźniaka.
„Uparty jak osioł” – pomyślał.
- Aha, czyli mam wymieniać dalej: Na przykład twoje
wparowanie do łazienki jęczącej. Jak do niej przylgnąłeś to myślałem że ją
udusisz! – Fred spuścił wzrok. Jej, naprawdę to było aż tak widać?
- To też Nie jest tłumaczenie!
- No to idziemy dalej, a wtedy jak….
- Słuchaj! – przerwał mu – chętnie słuchał bym dalej twojej
pogadanki, ale jak widzisz mam to całe pudło z wszami które muszę rozdać
ludziom – Fred zrobił przerażoną minę – o cholera, jak to zabrzmiało…
- Okej – powiedział bliźniak. Bez słowa podniósł pudełko i
wyjął jedną ulotkę.
- Co ty wyprawiasz? – zapytał, gdy George z tekstem
„Wspieraj WESZ mały!” przypiął przestraszonemu pierwszoroczniakowi plakietkę.
- A co? Myślisz że cię z tym zostawię samego? – zapytał pretensjonalnie.
- No raczej.
- No to RACZEJ się pomyliłeś, bo bracia bliźniacy powinni
się trzymać razem – kolejny Puchon otrzymał od Georga plakietkę.
- Ale…
- Żadne ale! Kurcze Fred, jak ty wspierasz coś takiego to
trochę wiocha, ale jak my, najpopularniejsi bliźniacy w szkole, to jest furora!
– powiedział z entuzjazmem i podniósł pudło do góry. Fred był mu bardzo
wdzięczny, który brat zgodziłby się na totalne ośmieszenie żeby tylko pomóc
drugiemu? „Brat bliźniak! – pomyślał gryfon. Zanim się obejrzał George był już
daleko z przodu. Wesołym tonem wykrzykiwał tak znane chwyty reklamowe, tylko że
zamiast „TYLKO U NAS! BOMBARDIERKI LESERA!” jest „WSPIERAJCIE WESZ! NO DALEJ!”.
Fred Nie czekając długo podbiegł do brata i zanurzyli się w głąb zamku.
***
- Waniliowa żaba – powiedziała Ginny do portretu Grubej
Damy. Ta niechętnie ją przepuściła przerywając swój sen. Ostatnimi czasy bardzo
długo spała. Portrety mogą się starzeć?
- Miona! – zawołała ruda gdy wchodząc niespodziewanie na nią
wpadła. Hermiona od wyjścia bliźniaka Nie ruszyła się z miejsca. Jej wzrok
spoczywał ciągle w miejscu przez które piętnaście minut temu wyszedł. –
przestraszyłaś mnie!
- Gin, ja…. – zająknęła się. Była nieco zachrypnięta, jakby
nic Nie mówiła od wieków.
- No dalej – ponaglała ją przyjaciółka. Na wszelki wypadek
przyłożyła jej rękę do czoła. Było ciepłe, ale Nie gorące.
- Ja się zakochałam – wciąż mówiła słabo, lecz tym razem
stanowczo. Była pewna.
- Przecież wiem słonko – Ginny pieszczotliwie pogłaskała ją
po głowie. Hermiona nie zareagowała. Nie mogła pozbyć się wrażenia jakby na jej
policzku dalej spoczywały wargi rudzielca. Po chwili wybuchła.
- GINNY JA SIĘ ZAKOCHAŁAM! – krzyknęła. – W NIM!
- Spokojnie, Nie musisz się tym tak chwalić – Ginny
uśmiechnęła się do szatynki lecz ta dalej była w szoku. Była zakochana. Doszło to do niej z takim
hukiem że dostała momentalnego paraliżu.
- ON MNIE POCAŁOWAŁ! – tym razem ruda wytrzeszczyła oczy z
niedowierzania.
- CO?!
- W POLICZEK! ON! ROZUMIESZ TO?! – Hermiona złapała ją za
ramiona i zaczęła gwałtownie potrząsać – ROZUMIESZ?!
- Uspokój się! Hermi! Pocałował cię w policzek, o boże!
Uważaj bo będziesz w ciąży! – powiedziała spokojnie uwalniając się z uścisku
przyjaciółki. Hermiona wydała z siebie zduszony okrzyk i nagle…. Nagle
uśmiechnęła się jakby nigdy nic.
- To co idziemy na ucztę? – zapytała wesoło. Ruda spojrzała
na nią zdziwiona.
- Co się tak gapisz jakbyś Voldemorta zauważyła? – zapytała
z kpiną. Ginny przeszedł dreszcz na dźwięk słowa „Voldemort”. Po chwili jednak
popatrzyła na szatynkę podejrzliwym spojrzeniem.
- Jesteś wredną wariatką, wiesz? – zapytała z powagą w
głosie, która w ogóle Nie pasowała do treści słów. Obie gryfonki zaczęły się
śmiać.
- Dobra, to idziemy? – zapytała w końcu Hermiona.
- Okej. – obie gryfonki wyszły z przytulnego saloniku
zostawiając samotnie echo swoich kroków.
Szły w milczeniu.
Dobrze wiedziały że jedynym tematem do rozmów było teraz zakochanie Hermiony.
Jednak z bólem serca musiały odwlec to aż do momentu gdy będą same, a jak
zaczną rozmowę to i tak wszystko na to zejdzie. Tak więc wolały sobie to
ułatwić. Były już na pierwszym piętrze gdy z naprzeciwka zauważyły najmniej
oczekiwaną osobę. Dracona Malfoya. Hermione przeszedł dreszcz przerażenia.
Gdyby była Harrym pewnie zapiekła by ją teraz blizna. Ginny złapała ją
ukradkiem za rękę dając do zrozumienia że myśli o tym samym. Ten drobny gest
bardzo podbudował szatynkę. Malfoy patrzył się wprost na nią. Zachowywał się bardzo
naturalnie, jak to na Malfoya przystało. Wyraz twarzy pełen kpiny, a głowa
lekko podniesiona uświadamiająca jej że sądzi iż jest o wiele lepszy. Jednak
Hermiona widziała w jego oczach, że coś się zmieniło. Gdyby umiały mówić
zapewne powiedziałyby „Jeszcze to zrobię”. Gdy był bliżej dostrzegła na jego
twarzy ledwie dostrzegalne blizny. Pani Pomfrey zrobiła swoje. Gdy tak na niego
patrzyła to każdy kawałek jej ciała przypominał sobie tamtejsze popołudnie.
Jego wstrętny wzrok pełen pożądania, jego ręce zdolne do okrutnych rzeczy, smak
alkoholu na jego ustach. I nagle stało się coś, co sparaliżowało ją po raz
drugi. Gdy Ślizgon mijał gryfonkę „przez przypadek” otarł ręką o jej biodro.
Hermione obleciał strach znowu czując jego dotyk. Pod działaniem impulsu krzyknęła.
Ginny jeszcze mocniej zacisnęła rękę. Szatynka obejrzała się za siebie i
usłyszała jego jadowity ton mówiący „Te szlamy to są już naprawdę nienormalne,
szczególnie Granger, ta to wszędzie sceny robi idiotka jedna” – dalszych słów
już Nie usłyszała. Malfoy był już daleko. Bezpiecznie daleko.
- Spokojnie skarbie, już poszedł – szepnęła jej Ginny do
ucha. Wiedziała że te słowa Nie pomogą przyjaciółce, ale przynajmniej tyle
mogła zrobić. Hermiona uśmiechnęła się lekko do rudej i znów szły w milczeniu.
Szatynka idąc przez korytarz co chwila zauważała u poszczególnych osób
plakietkę WESZ. Poczuła ciepło w okolicy serca. „To JEGO zasługa” – pomyślała.
***
Harry rozglądnął się niespokojnie po Sali. Niegdzie Nie
zauważył pięknej gryfonki o rudych włosach. Miał wyrzuty sumienia że dzisiaj na
nią Nie zaczekał. Nie mógł wytrzymać skomlenia Rona, który był wiecznie głodny.
Gdy tak się rozglądał zatrzymał wzrok przy stole krukonów. Ktoś na niego patrzył.
Harry przyjrzał się tej osobie. To Cho Chang tak na niego patrzyła. Była
dziewczyna wybrańca. Gdy chwilę na nią patrzył dostrzegł jak się zmieniła.
Pełno lakieru na włosach, ostry makijaż i kuse ubranie. To do niej w ogóle Nie
pasowało. Owszem, Ginny też się malowała, ale o wiele delikatniej. Również jej
włosy Nie miały ani grama sztucznego sprayu. Harry porównując tak dziewczyny
doszedł do wniosku że jego decyzja była właściwa. Zerwał z Cho po tym jak
wydała Gwardię Dumbledora. Jakiś czas później związał się z Ginny, i był z nią
naprawdę szczęśliwy. Z rozmyślań wyrwał go marzycielski głos Luny Lovegood.
- Witaj Harry, cześć Ron – powiedziała pogodnie i usiadła
pomiędzy chłopakami. Ron pochłonięty delektowaniem się kurczaka nic Nie
odpowiedział, a nawet na nią Nie spojrzał.
- Hej Luna… eee, wspierasz WESZ? – Harry dopiero teraz
zauważył na klatce piersiowej przyjaciółki plakietkę, którą tak często widywał
u Hermiony.
- Och tak, moim zdaniem to bardzo miłe, że bracia Rona mi to
dali – wzkazała palcem na przypinkę.
- Jak to bracia Rona? – zapytał wybraniec.
- Jak to moy bacia? – odezwał się Ron z buzią pełną
jedzenia. Luna skrzywiła się widząc rudzielca w takiej sytuacji.
- Oczywiście Fred i George. Są bardzo zabawni,
wiedzieliście? – powiedziała spoglądając to na Rona, to na Harrego – Ron, masz
zamiar jeść tego kurczaka? – zapytała wysokim tonem.
- Ta, a bo So? – zapytał powoli przeżuwając. Luna spojrzała
na jego talerz a potem gdzieś w okolicy jego czoła.
- Jest w nim pełno nargli – zmrużyła oczy jakby chciała
zobaczyć coś wyraźniej.
- W takim razie uwiężę je! – krzyknął połknąwszy ostatni
kawałek. Luna wyglądała na podekscytowaną.
- Naprawdę? To fantastycznie! A gdzie?
- W moim brzuchu – Ron wziął kolejny nienaturalnie wielki
kęs kurczaka. Luna obróciła się do
Harrego z zawiedzioną miną. Ten jednak Nie wiedząc co powiedzieć
wzruszył ramionami i zajął się spożywaniem sałatki. Nie brał na poważnie słów
blondynki. Fred i George? Wspierający WESZ? To do siebie Nie pasowało. Lecz
przyzwyczaił się do zwariowanego charakteru Luny. Momentami bywała naprawdę
zabawna. Zwłaszcza komentując mecz quidittcha za Lee Jordana.
- Cześć wam! – krzyknął promiennie zmierzający ku nim
Neville. Harremu opadła szczęka. Na jego torsie także widniała plakietka WESZ.
Wybrańca ogarnęły wątpliwości. A może Luna ma rację?
- Hej Neville! Hermiona ci to wcisnęła czy jak? – zapytał
rozbawiony Ron wskazując palcem na plakietkę. Gryfon zrobił taką minę, jakby
widział rudzielca pierwszy raz w życiu.
- Ojej Ron, to ty Nie wiesz? – zapytał sceptycznie.
- O czym?
- Akcja WESZ robi furorę! Odkąd Fred i George przejęli
inicjatywę to mało kto w zamku Nie ma plakietki! – Neville rozejrzał się po
Sali. – No, oprócz tych z Wielkiej Sali.
- Mówiłam wam! A wy mi Nie wierzyliście. – krzyknęła
radośnie Luna i spojrzała z uśmiechem na Neville’a. Chłopaka natychmiast oblał
rumieniec.
- Ee… no pewnie że ci wierzyliśmy Luno – próbował wesprzeć
ją Harry.
- Nie mówisz prawdy żeby Nie było mi przykro. To miło z
twojej strony Harry. – Luna uśmiechnęła się do wybrańca. Na jego szczęście z
jej oczu Nie wyczytał ani grama urazy. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale jego
wzrok przykuły dwie gryfonki wchodzące do Wielkiej Sali. Pomachał do nich.
Musiały zauważyć bo zaczęły się kierować w jego stronę.
- No cześć skarbie, jeżeli w ogóle pamiętasz! – powiedziała
jedna z nich udając złość. Harry roześmiał się i posadził ją sobie na kolanach.
- Hej wszystkim – powiedziała ciepło Hermiona i usiadła
pomiędzy Harrym a Ronem. Wszyscy popatrzyli na nią ze zdziwieniem. Słyszała
nawet szepty innych typu „To ona? Hermiona Granger?”. Szatynka spostrzegła że
kilka gryfonów puszcza jej oczko, a starsze czarownice patrzą na nią jadowicie.
Napotkała po drodze wzrok Ginny mówiący „a Nie mówiłam?”. Hermiona uśmiechnęła
się do niej. „Teraz” – pomyślał Ron.
- Hej Miona, chcesz trochę soku? – Nie czekając na odpowiedź
podniósł dzbanek i zaczął powoli lać sok dyniowy do pustej szklanki.
- Może jeszcze pokroisz mi ziemniaki? – zapytała chłodno i
zabrała mu dzbanek. Ron strasznie się zdziwił. Przez jakiś czas milczał
zgaszony. Gdy Hermiona była zajęta rozmową z Neville’m o właściwościach
leczniczych mandragor nagle usłyszała przeraźliwy huk. Instynktownie spojrzała
na drzwi. Wszyscy robili to samo.
- WSPIERAJCIE WESZ! TYLKO TERAZ!
- NAKLEJKI!
- PLAKIETKI!
- ULOTKI!
- A DO KOMPLETÓW JEDNA ŁAJNOBOMBA GRATIS! – w mgnieniu oka
pół sali nosiła na koszulkach plakietki WESZ. Coś buchnęło i całą przestrzeń
zapełnił okropny odór. Widocznie ktoś z uczniów szybko pozbył się obiecanej
łajnobomby w zamian za komplet produktów WESZ. Hermiona – prefekt naczelny –
jednym zaklęciem zlikwidowała ten problem. Nie miała jednak sumienia obwiniać
za to bliźniaków. Tym razem psocili w dobrej mierze. Dobrze wiedziała że George
wesprze Freda, przecież wszystko robią razem, ale nie sądziła że aż tak się w
to wkręcę. Będzie im Chyba wdzięczna do końca życia. Gdy większy tłum się
rozszedł podbiegła do nich radośnie i przytuliła obydwóch. Dopiero teraz
dostrzegła że twarze braci były całe w naklejkach.
- Jesteście kochani! – krzyknęła i uśmiechnęła się ukazując
bliźniakom rząd białych zębów.
- Słyszysz to George? Teraz jesteśmy cudowni – chłopaki
wymienili rozbawione spojrzenia.
- Ooo, a rano jacy byliśmy? Dziecinni?
- Okropni?
- Oj dajcie już spokój! – krzyknęła i pocałowała Georga w
policzek wolny od naklejek. Chciała zrobić to samo z Fredem lecz ten jak na
złość i jeden policzek miał oklejony, i drugi. Jedyny wolny kawałek pozostał na
czole bliźniaka, lecz tam nawet gdyby stanęła na palcach Nie dosięgła by. A
szkoda, chciałaby mieć pretekst by przynajmniej na chwilę poczuć jego policzek
na wargach. Fred jakby czytał jej w myślach spojrzał na nią zalotnie.
- Ze mną Nie będzie ci tak łatwo – powiedział uśmiechając
się. George w jakiś tajemniczy sposób zniknął z pola widzenia. Znowu stali
sami.
- W czym niby? – powiedziała udając zaskoczenie. Fred
zaśmiał się cicho.
- Musisz najpierw odkleić naklejkę – powiedział lekko się
chyląc i nastawiając prawy policzek. Hermiona Nie spodziewała się takiego
zachowania z jego strony.
- Co? Ja? Rękami? – zdziwiła się i uniosła brwi.
- Chyba że wolisz zębami – Fred puścił oczko dziewczynie i
wyszczerzył się do niej. Ta zbulwersowana wzięła do ręki koniuszek naklejki i z
całej siły pociągnęła zostawiając na jego skórze czerwoną plamę. Bliźniak
syknął i spojrzał na szatynkę z goryczą.
- Ty mała sadystko – wziął ją na ręce. Hermiona teraz była z
nim twarzą w twarz. Mogła dosięgnąć do wszystkiego. Fred wskazał palcem swój
policzek, jakby domagał się czegoś. Hermiona przyłożyła usta do policzka
chłopaka. Przez jej ciało przeszedł dreszcz. Bliźniak pod wpływem emocji
przekierował twarz do Hermiony sprawiając że jej usta dotykały teraz jej ust.
Hermiona Nie odsunęła się. Oplotła rękami jego szyje. Lecz gdy chciała oddać
pocałunek coś huknęło i Wielką Salę znów ogarnął okropny smród i zielona para.
Coś pociągnęło szatynkę do tyłu odklejając od Freda. Upadła na ziemię.
***
- CHOLERA! – krzyknął rudzielec. Był taki wściekły. Zielona
para zasłoniła wszystko dookoła. Próbował rękami złapać szatynkę, lecz trafiał
tylko na zatrute powietrze. Gdzieś z oddali słychać było zagłuszające krzyki
przestraszonych pierwszorocznych. Jak on mógł ją puścić? Nie wybaczy sobie
tego. Inne pytanie nurtowało go bardziej. KTO ją pociągnął. Odpowiedź przyszła
w ekspresowym tempie. Ktoś chwycił go za tył swetra. Błyskawicznie się obrócił.
Zanim zdołał zobaczyć twarz oberwał z całej siły w dolną wargę. Poczuł na
ustach smak krwi. Zawirowało mu w głowie. Sprawca Nie dał za wygraną. Znów go
pociągnął i Fred zauważył niewyraźną twarz swojego brata. Wyszli z Wielkiej
Sali i Ron przygwoździł go do ściany. Fred dalej Nie mógł dojść do siebie.
- Jak to miło braciszku, że pamiętasz o naszej umowie! –
kolejny cios wylądował na brzuchu Freda. Zgiął się w pół. Nie miał siły nic
odpowiedzieć.
- Fajnie się całuje tą szlamę? – Fred dostał nagłej energii.
Złapał Rona za fraki i obrócił tak. Że teraz to on był oparty o ścianę. W
oczach bliźniaka panowała furia.
- Jak możesz! – krzyknął i pchnął Rona cały czas trzymając
go za ubrania – jak śmiałeś ją tak nazwać! – młodszy brat zamiast mieć
zlęknioną minę, wykazywał znudzenie. Na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech.
- No i co? Może mnie uderzysz? Wtedy to TY będziesz dla niej
nikim!
- Zamknij się! – Fred Nie mógł znieść myśli że mógłby być
nic Nie wart dla gryfonki. Miał ochotę zabić Rona. Tryskał do niego czystą
nienawiścią.
- Spójrz na siebie! Komu ona bardziej uwierzy? Tobie, czy
swojemu przyjacielowi?
- Myślałem że z nią jesteś!
- Nie! Nie jest! – Hermiona szła w ich kierunku z przerażoną
miną. Oczy miała zaczerwienione.
- Ty oszuście - Fred
już chciał wymierzyć cios Ronowi gdy na jego nadgarstku spoczęła trzęsąca się
dłoń gryfonki.
- Fred, proszę – powiedziała. W jej głosie było słychać
strach, ale i również przebaczenie. „Jak ona może!?” zapieklił się bliźniak.
Nie mógł pojąć czemu Hermiona okazuje litość Ronowi. „Nazwał ją szlamą!”.
Szlama. To określenie doprowadzało ją do łez wypowiedziane z ust niejednego
ślizgona. Ron był jej przyjacielem, to powinno ją jeszcze bardziej zaboleć.
Dlaczego tak więc Nie było? Dlaczego ona patrzyła oczami pełnymi wyrzutów na
niego, Freda? Ogarnęła go momentalna złość. Puścił Rona, lecz ten Nie śmiał się
ruszyć. Pełne nienawiści spojrzenie bliźniaka powędrowało na jego oczy, a potem
na oczy Hermiony.
- Wiedziałaś o tym, tak? – powiedziała zupełnie
zrezygnowanym tonem. – wiedziałaś że on to wymyślił, jednak milczałaś!
- Fred, ja…
- A może to ci było na rękę, co?! – przerwał jej. – Może już
od dawna, coś się kroiło, a ja…
- Fred nieprawda! Jak możesz! – tym razem ona mu przerwała.
W jej oczach pojawiły łzy. Z bezsilności położyła mu rękę na ramieniu. Nie
chciała tego. Nie chciała by to tak się skończyło.
- Freddie… - szepnęła. Bliźniak natychmiast się spiął. To
słowo z ust Hermiony było jak ukojenie. Dla niego to słowo znaczyło więcej niż
milion innych pięknych słów. „Ona woli Rona” – pomyślał. Momentalnie się wzdrygnął
spychając jej rękę. Złość powróciła na nowo.
- Nie nazywaj mnie tak! Jak TY mogłaś! Jak mogłaś mi nic Nie
powiedzieć!?
- A po co ci do cholery miałam mówić! No po co!? – Hermione
ogarnęła złość. Fred zachowywał się jakby zrobiła coś tak okropnego, że powinna
trafić do Azkabanu – Podaj mi chociaż jeden powód dla którego miałabym co
powiedzieć! – Fred spojrzał na nią takim wzrokiem, że po jej ciele przeszły
ciarki.
- Och, z chęcią bym to zrobił, ale Nie chce ubrudzić twoich
warg krwią – jego wzrok przeniósł się na młodszego brata – przecież muszą być
idealne dla Ronusia – Fred poszedł drastycznie w kierunku schodów. Hermiona
odprowadziła go wzrokiem. Jej ciało sparaliżowały te słowa. Jeszcze nigdy nic Nie
było dla niej tak przejrzyste jak teraz. Ron także się Nie ruszał. Wiedział że
postąpił źle. Naprawdę tego żałował. Miał ochotę przytulić i przeprosić
gryfonkę, jednak Nie posiadał na tyle odwagi. Odszedł więc w zupełnie innym
kierunku. Jak najdalej od ludzi. Jak najdalej od Hermiony. Jak najdalej od Freda.
<3 <3 <3
POWRÓCIŁAM. CAŁA I ZDROWA. ~Meggie
WSPANIAŁE! Cała ta akcja jest świetna. Mam tylko nadzieję, że Fred przebaczy Mionce. ;3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^^
/Mei
Dziękuje ;3
Usuńjejku, kocham twojego bloga <3
OdpowiedzUsuńtak fajnie sie go czyta :D
Dzięki <3
Usuń~Megg
Bardzo Fajne. Czekam i czekam i doczekac sie nie moge ♥♥♥
OdpowiedzUsuńWeny zycze i czasu na napisanie kolejnego rozdzialu ;**
Zapraszam do sb. nie dlugo nowy rozdzial ;D
POZDRAWIAM
Elcia
Przepraszam, nie miałam inernetu, ale rozdział już jest :3 I dziękuję za miłe słowa <3
Usuń~Meggie
kiedy nstepny rozdział???
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekac
Już jest :)
Usuń~Megg