Rozdział 5. „Chwila! Fred!? Hermiona!? RĘKA!? Ginny!?”
Harry zdziwił się dziwnym zachowaniem swojej dziewczyny. Wcześniej była nieokiełznaną bestią bijącą Angelinę, a nagle po słowach Georga zachowywała się jak przestraszona myszka i popędziła w kierunku wyjścia. Oczywiście wybraniec Nie wiedział o co chodziło bo bliźniak wpadł jak petarda do Wielkiej Sali i przekazał coś Ginny na ucho. „A może coś się stało Hermionie?” myślał Harry. Bardzo chciał żeby to Nie była prawda, lecz w rzeczywistości było inaczej, choć jeszcze o tym Nie wiedział.
- Auu, pomóż mi Lee. – stękała Angelina łapiąc za rękę swojego kolegę. Czarnoskóra dziewczyna była żywym dowodem dla wszystkich gryfonów że z Ginny Weasley, na pozór małą i kruchą dziewczyną się Nie zadziera. Brunetka najprawdopodobniej miała połamaną nogę, ponieważ Nie mogła nią ruszać, jednak Nie miała w planie donieść na rudą gryfonkę, ponieważ ona także by stanęła murem jakby ktoś obrażał Katie Bell, jej najlepszą przyjaciółkę.
- Współczuje ci Angie, ale mogłaś Nie drażnić mojej siostry, sama widzisz jak to się skończyło – rzekł rozbawiony Ron, lecz przestał się śmiać ponieważ noga Harrego kopnęła go w piszczel. – Naprawdę współczuje – poprawił się rudzielec. Angelina zmierzyła go wzrokiem. Ron widząc minę czarnoskórej, udał że czyta pierwszą lepszą stronę Proroka Dziennego który przyszedł rano do Hermiony. „Właśnie, Hermiona” – pomyślał gryfon. Pamiętał tylko że pobiegła z płaczem w głąb zamku. Zastanawiał się, gdzie wylewa swoje żale, lecz długo Nie zaprzątał sobie tym głowy, bo Harry zagadnął go o datę kolejnego meczu quidittcha pomiędzy Bułgarią a Irlandią. Wybraniec zrobił to celowo, ponieważ chciał odstresować się od tej strasznie dziwacznej sytuacji.
***
- Puszczaj mnie kretynie ty jeden! – krzyczała Hermiona siedząca na barkach rozbawionego Freda. Gryfonka spojrzała do tyłu. Na jej szczęście ujrzała swoją przyjaciółkę, której najwyraźniej brakowało tchu. Już nawet nie krzyczała do bliźniaka.
- Prrrr! – Fred gwałtownie zahamował naśladując odgłos konia. Hermiona spojrzała w bok, a przed jej oczami ukazały się potężne drzwi skrzydła szpitalnego.
- Nie! – krzyknęła od razu szatynka. – Nie! Nie zgadzam się!
- To dla twojego dobra Miona! – Ginny ich dogoniła i cała złość z niej wyparowała widząc troskę Freda. Hermiona jednak uważała inaczej.
- Nagle się z nim zgadzasz?! – w starszej Gryfonce buzowała złość. Owszem, była zmęczona ale nic poza tym. W dormitorium wzięła by witaminę C i po sprawie, lecz jej przyjaciele woleli dmuchać na zimne.
- Hermiono proszę! Nie wyglądasz najlepiej. – próbował przemówić jej do rozsądku gryfon, lecz nic Nie działało.
- Ale czuje się znakomicie! Przysięgam!
- Hermiono naprawdę daj sobie pomóc – tłumaczyła Ginny. Ona tylko zawzięcie machała głową na znak protestu.
- Błagam was! Sama umiem o siebie zadbać! – krzyczała zdesperowana gryfonka do swoich przyjaciół. Miała do nich żal że jej Nie ufali.
- Kochanie możesz błagać ile wlezie, i tak cię tam zaprowadzimy, choćby siłą – powiedziała do niej Ginny a Fred zarechotał na głos.
- Ucieknę! – Krzyczała gryfonka – Ucieknę i rzucę na was uroki! – groziła im szatynka, lecz jej przyjaciół tylko śmieszyły na pozór straszne słowa. Dziewczyna Nie miała innego wyjścia. Wykorzystując dziś po raz drugi swój talent aktorski położyła ręce na twarz i zaczęła cichutko szlochać. W gruncie rzeczy było jej przykro że oni Nie mają do niej zaufania. Fred słysząc poczęcie dziewczyny ściągnął ją z ramion i złapał za ręce. Ginny natomiast głaskała ją po plecach.
- Jeszcze nam podziękujesz… - powiedział Fred z szczerą troską w głosie. Starsza gryfonka widząc że branie ich na litość Nie działa opuściła ręce i zmierzyła ich bazyliszkowym wzrokiem. Dwoje rodzeństwa wymienili przestraszone spojrzenia.
- Dobra, i tak z wami dzisiaj Nie wygram. – powiedziała spokojnie, lecz jej słowa ociekały trucizną – Ale obiecuje wam, że jak wyjdę z tego cholernego skrzydła spotkają was potworne rzeczy.
- Ja.. jakie? – zająknęła się przestraszona Ginny.
- Tobie zniszczę wszystkie pomadki! – ruda westchnęła w szoku i przyłożyła ręce do twarzy – A tobie obetnę te rude włosy! – Przestraszony Fred impulsywnie przyłożył rękę do włosów, które jak widać były dla niego niezmiernie ważne.
- Ty…. Diable wcielony! – rzekł z trwogą gryfon. Hermiona uśmiechnęła się z satysfakcją i założyła dłonie na piersiach.
- To co? Odprowadzicie mnie teraz grzecznie do wieży gryffindoru, czy….
- Wybieram pierwszą opcje! – powiedziała Ginny zanim gryfonka zdążyła dokończyć zdanie. Fred szybko złapał Hermione za rękę i popędził z nią w wyznaczonym celu, a ruda znów popędziła za nimi.
***
Harry i Ron po skończonym lunchu poszli w kierunku dormitorium. Ron tak zawzięcie opowiadał Harremu upadek Viktora Kruma o którym rok temu czytał w proroku że Nie zauważył trójki nastolatków pędzących w kierunku wieży gryfonów.
- Czekaj Ron, kto tam biegnie? – zapytał po pewnym czasie Harry.
- To tylko Fred trzymający za rękę Hermione i Ginny – Ron zajęty rozmową Nie zwrócił uwagi na tę scenę – Chwila! Fred!? Hermiona!? RĘKA!? Ginny!?
- Ginny?
- To też, ale Hermiona z FREDEM!? – w oczach Rona widać było kilka uczuć. Złość, ale także smutek, oraz zazdrość. Harry dobrze wiedział że rudzielcowi już od dawna podobała się Hermiona. Najgorsze było to że Ron był typem „małego chłopca” któremu jak podoba się dziewczyna to wrzuca jej piasek za koszulkę.
- Oj Ron, przecież to mogło tylko tak wyglądać. – pocieszył przyjaciela Harry i poklepał go po plecach. Ron widząc że wybraniec zaczyna się domyślać co do jego tajemnego zauroczenia zrobił się nagle nerwowy.
- Ale o co ci chodzi… eee…He.. Hu…. Aaa! Harry! Przecież ona mnie zupełnie Nie obchodzi! – tłumaczył się nieudolnie rudzielec.
- Ron, zapomniałeś jak mam na imię. Uwierz mi, znam cię! – rozbawiony Harry stanął na siódmym piętrze. Gruba Dama ucinała sobie właśnie popołudniową drzemkę.
- Jesteś śmieszny Potter! Mylisz się!
- Potter? Od kiedy to mówi się do przyjaciela po nazwisku. – Harry był już poirytowany zachowaniem Rona, a portret Grubej Damy chrząknął z niezadowoleniem, że ktoś przeszkadza jej w spaniu.
- Sorry Harry, ale twoje przypuszczenia są tak zabawne że aż żałosne. Hermiona Granger to tylko kujonica która pomaga mi w lekcjach. I jest brzydka – Harry sądził że Ron posuwa się już za daleko.
- Wiesz co Ron?! To ty jesteś momentami żałosny! Jeszcze parę godzin temu Hermiona była twoją przyjaciółką! Sobie Chyba pozwalasz na za dużo! Może i Hermiona jest trochę przemądrzała ale na pewno Nie jest brzydką kujonicą! Jest moją przyjaciółką na dodatek bardzo ładną! Przemyśl to co mówisz! – Harry wybuchł budząc przy okazji Grubą Damę.
- A ty lepiej może prze…. – Ron nawet nie zdążył dokończyć zdania gdy rozległ się krzyk portretu.
- PRZEŁAZICIE CZY CZEKACIE NA SPECJALNE ZAPROSZENIA!? – donośny głos Grubej Damy rozniósł się po całym siódmym piętrze. Harry i Ron bąknęli ciche „Przepraszam” i podeszli bliżej tajnego przejścia.
- Waniliowa żaba. – powiedział wybraniec i gryfoni zniknęli za portretem niewyspanej i poirytowanej kobiety. Ron zobaczył Hermione siedzącą na kanapie przed kominkiem, „pora działać” – pomyślał.
<3 <3 <3
Powiem tylko tyle: JEST I NOWY ROZDZIAŁ :)
A i jeszcze jedna sprawa, czy macie problem z dodawaniem do obserwatorów? Bo u mnie jest wszystko okej, a jak sprawdzałyśmy u koleżanki to coś tam się nie powiodło ;c
~Michalina
Jak zwykle świetny rozdział *-* Zapraszam do mnie <3
OdpowiedzUsuńDzięki Angie, napewno zajrzę ;*
UsuńŚwietny rozdzialik <3
OdpowiedzUsuń~Blair
Dziękuję ;)
UsuńEhhhhh... Ten głupi Ron. Coś mi się zdaje, że sporo namiesza.
OdpowiedzUsuńAle tak to rozdział genialny. ^^"
Pozdrawiam
/Mei
Dziękuję ;)
UsuńJak zwykle pięknie <3
OdpowiedzUsuń