piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 7 „Masz mnie jutro tak urządzić że nawet Filchowi ślinka pocieknie, Zrozumiałaś!?”



Rozdział 7 „Masz mnie jutro tak urządzić że nawet Filchowi ślinka pocieknie, Zrozumiałaś!?”

Pół godziny wcześniej.
- Dobranoc mała. – powiedział tajemniczo rudzielec. „Co on ma dzisiaj z tą małą?” pomyślała Hermiona lecz Ginny pociągnęła ją już do góry. Szybkim krokiem obie wbiegły do dormitorium.
- O czym ty chcesz pogadać? – powiedziała trochę zmieszana Hermiona. To był dla niej dziwny dzień. Bardzo dziwny. Ginny rzuciła się na łóżko z różową pościelą. Hermiona usiadła po turecku obok rudej.
- Co? – spytała rozbawiona szatynka widząc że młodsza gryfonka uważnie jej się przygląda. Obróciła się odruchowo do tyłu, gdzie Lavender powiesiła wielkie lustro. Od razu posmutniała. Dziewczyna z lustra gapiła się na nią smutno. Bez ładnych rozpuszczonych włosów tylko w spięty ciasno kok, „McGonagall ma taki sam. To już porażka.” Pomyślała. Nie miała pomalowanych oczu, ani błyszczyka, a nawet pudru na policzkach. Hermiona używała jedynie mugolskich kremów wygładzających cerę. No i lekko przejeżdżała tuszem po rzęsach. Nic w tym Nie było kobiecego, a co tu dopiero mówić o seksowności. 
- Nie martw się – Ginny jakby czytała jej w myślach. Hermiona szybko odwróciła głowę.
- Nie martwię się, niby czym? – uśmiechnęła się sztucznie szatynka i zaczęła nerwowo wykręcać smukłe palce.
- Hermi błagam, znam cię już ponad cztery lata i mam wykuty na pamięć twój rozkład nastrojów. Dokładnie wiem jakie miny przy tym robisz. – starsza gryfonka wiedziała że Nie  wygra z Ginny. Rzeczywiście, tak dobrze jak ruda znała ją Chyba jeszcze tylko jej mama. Dobrze było mieć taką Weasleyówne przy sobie. Hermiona mimowolnie się uśmiechnęła.
- Mam pomysł! Jutro zrobię cię na bóstwo! – Ginny zrobiła minę modelki i wydęła wargi. Hermiona zmarkotniała.
- Nie Gin… - szatynka automatycznie zaprzeczyła. Już Nie raz młodsza gryfonka próbowała ją przekonać do metamorfozy ale jej odpowiedz zawsze brzmiała „Nie”.
- No ale czemu? Podaj chociażby jeden argument, to się zamknę – Ginny odstawiła teatrzyk zamykania ust na kluczyk po czym zamachnęła się ręką do przodu sprawiając że Krzywołap schował się pod szafkę. „Właściwie to Nie mam nic na swoją obronę” pomyślała Hermiona.
- Może dlatego że…– wypaliła bezmyślnie szatynka. Naważyła piwa, będzie musiała to wypić, więc ciągnęła dalej – A jak kogoś oślepię swoją urodą wprost ze spalonego teatru? – Hermiona zamieniła wszystko w żart. Ginny jednak ją przejrzała, naprawdę ją dobrze znała.
- Boisz się prawda? – powiedział zupełnie poważnie, to Nie pasowało do rozbrykanej gryfonki – Boisz się po tej akcji z Malfoyem  - dokończyła. Hermiona nic Nie odpowiedziała. Tak. To była prawda. Nie chciała ryzykować. Przynajmniej Nie teraz.
- Hermiona! Na pewno by tak Nie było! Po prostu głupia byłaś że poleciałaś do tamtej nieszczęsnej łazienki! Wiesz że to bardzo niebezpieczne!
- No tak, bo przecież Voldemort mógłby nagle wyskoczyć z muszli klozetowej. Ginny, święta prawda – Hermiona poklepała rudą po kolanie. Obie dziewczyny zaczęły chichotać. Gdy przestały odezwała się ruda wstając z łóżka.
- Wcześniej czy później i tak do mnie przyjdziesz i będziesz błagała przynajmniej o błyszczyk – Hermiona oburzyła się teorią gryfonki ale zanim zdążyła coś powiedzieć tamta była już zamknięta w łazience. Szatynka postanowiła skorzystać ze swojego niezawodnego leku. I tu Nie chodziło o Witaminę C. Książki. A dokładnie książka. Zawsze jak miała mętlik w głowie to po raz setny czytała Romeo i Julie. „Tylko gdzie ona jest?”, Hermiona przeszukała już Chyba całe dormitorium i nic. Nigdzie Nie było jej ulubionej powieści. Nagle dziewczyna stanęła jak wryta i wszystko stało się jasno.
- Przecież wczoraj wieczorem czytałam ją na kanapie – powiedziała sama do siebie na głos, ale po chwili się skarciła, bo ktoś mógł pomyśleć że jest wariatką. Cicho otworzyła drzwi z obawy że ktoś zasnął na dole lecz usłyszała tylko głosy. Znajome głosy.                                           
 - Po chuja podrywasz Hermione!? – powiedział ktoś z dołu. Ktoś o niej gadał. Hermiona Nie lubiła podsłuchiwać ale tym razem była zmuszona. Zeszła na niższe stopnie, lecz była dalej niezauważalna. Przysłuchała się uważnie rozmowie. „To na bank głos Rona” pomyślała dziewczyna. Nie mogła jednak zidentyfikować drugiego. Był ciepły, lekko zachrypnięty i… i po prostu dobry. „Fred. To na pewno on.” Skapnęła się dziewczyna i słuchała dalej.
- Miałem nadzieje że jesteś na tyle mądry żeby widzieć co się dzisiaj działo ze mną i Mioną. – „Co ten Ron wygaduje?! Oszalał?!” pomyślała zdenerwowana szatynka. Już chciała zejść i przemówić temu wrednemu rudzielcowi do rozsądku, ale usłyszała słowa Freda.
- Nie, Nie wiem jak można Nie chwalić się takim kimś jak Hermiona – dziewczynie zróżowiały policzki. Czuła to. Teraz już Nie chciała schodzić ze względu na Rona. Fred. Tylko on się liczył. Chciała podbiec i go przytulić, pogłaskać… pocałować.
- CAŁOWALIŚCIE SIĘ!? – z rozmyślań wyciągnął ją donośny krzyk Freda. Bardzo ciekawiło co na to Ron.
- No pewnie! Jaka by była z nas para gdybyśmy się Nie całowali. – „Co za oszust!” napędzała się Hermiona „Co za kompletny dupek!”. Nie sądziła że jej przyjaciela stać na takie coś. Przez resztę rozmowy czuła zmieszane emocje. Smutek, złość i zauroczenie. Po chwili usłyszała kroki. Coraz głośniejsze. Szybko schowała się za drzwiami, ale uchyliła by widzieć kto szedł. 
- Jak to jest ją całować? – usłyszała głos Freda. To na pewno był jego głos. Teraz rozpoznała by nawet koło krzyczącej mandragory. 
- No w sumie jest okej. Ale trochę jak całując dziecko. W ogóle bez pazura. – po tych słowach Hermiona zamarła. Zrobiło jej się okropnie przykro, a łzy napłynęły jej do oczu
„Skąd on to do cholery wie!” pomyślała „Nigdy nawet Nie dotknął swoimi ustami moich!” w  głowie szatynki pojawiła się złość. Musiała to odkręcić. Musiała sprawić by Ron poczuł się tak jak ona teraz. Zamknęła po cichutku drzwi.
- I na pewno Nie dotknie – powiedziała już całkiem na głos nie zważając na swoją pierwszą wpadkę z mówieniem do siebie. Weszła gwałtownie do łazienki gdzie Ginny myła zęby.
- Puka Se – powiedziała ruda z pełną buzią pasty.
- Masz mnie jutro tak urządzić że nawet Filchowi ślinka pocieknie! Zrozumiałaś!? – krzyknęła nastolatka i trzasnęła za sobą drzwiami. „Ronowi się dostanie” – z tą myślą zasnęła.

                                                                 <3 <3 <3 

Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam! Rozdział jest nadzwyczaj krótki, ale to dlatego że nie miałam pomysłu. Mam nadzieję że to wynagrodzę ^^ Już niedługo ;3 
~Meggie

4 komentarze:

  1. a mi sie podoba :3
    zapraszam do mnie :D
    http://pamietnik-fremione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zajrzałam i świetny <3 Dziękuję za miłe słowa ;3
      ~Megg

      Usuń
  2. Twoje opowiadania są mega fajne

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje opowiadania są mega fajne

    OdpowiedzUsuń

Zanim dodasz komentarz, pamiętaj że jestem amatorką.
Twoja opinia, negatywna czy pozytywna jest dla mnie niezmiernie ważna.
JEŻELI OCZEKUJESZ SZYBKIEJ ODPOWIEDZI, ZAPRASZAM DO ZAKŁADKI 'CZAT'